I znowu brak apetytu, co znowu mnie zaniepokoiło. W końcu to jest już ósmy miesiąc, co znaczyło, że dzieci są duże, a skoro są duże, to muszą dużo jeść. A Miki jeść nie chciał. Zacząłem mieć wrażenie, że im bliżej terminu porodu, tym mniej jadł. A im mniej jadł, tym ja bardziej się martwiłem. No i jeszcze ta temperatura, która według niego jest normalna, ale dla mnie już nie. Ale skoro on uważał, że to było normalne, no to starałem się jakoś bardzo nie panikować. Ale ciężko było. To chyba było naturalne, że martwiłem się o osoby, które kocham. Co prawda, pewnych dwóch osóbek jeszcze na świecie nie było, i nie za bardzo jeszcze wiedziałem, jak będą wyglądać, i jakie będą mieć charaktery... i jeszcze pewnie przez bardzo długi czas się tego nie dowiem, no ale i tak je kochałem, i kochać będę. Jeszcze troszeczkę i w końcu przyjdą na świat. Miki już by chyba chciał, by to się zdarzyło, i absolutnie się mu nie dziwiłem. Jak już wcześniej uważałem, że miał duży brzuch, to teraz musiał być on określany mianem gigantycznego. Nie sądziłem, że mój Miki miał aż tyle skóry na brzuchu... przecież on zawsze był taki szczuplutki i smukły. Że mu ten brzuch nie pękł...
- No dobrze, niech ci będzie. Ale jak tylko czegoś będziesz chciał, daj mi znać – poprosiłem, całując go w czółko.
- Chcę się trochę przejść – bąknął, na co westchnąłem ciężko. Domyślałem się, że trochę tego świata mogło mu brakować, ale jak zacznie mi chodzić po tych schodach z takim brzuchem i mi się gdzie jeszcze przewróci... na to pozwolić nie mogłem. Już nie chcę wspomnieć o tym, że wchodzenie i schodzenie po schodach było strasznie męczące, a jego plecy już wystarczająco muszą dźwigać.
- Możemy się przejść po korytarzu – zaproponowałem, strasznie chętny do pomocy. – I po tym wrócimy tutaj.
- Chciałbym posiedzieć troszkę w pokoju Haru – odparł, na co pokiwałem głową, chociaż niechętnie. Ja to wolałbym wrócić tutaj, tu ma w końcu najwygodniej, no ale nic tu nie miałem do gadania. Takim chodzeniem krzywdy sobie nie zrobi, więc nie mogłem mu powiedzieć nie. Postanowiłem, że będę reagował tylko jeżeli Miki będzie wpadał na niewiarygodnie głupie pomysły, jak na przykład schodzenie po schodach. Ale spacer do pokoju naszego jeszcze nienarodzonego syna głupi nie był.
- W takim razie chodź – poprosiłem, pomagając mu wstać i powoli go poprowadziłem do pokoju synka. W tym pokoju postawiłem na różnorakie niebieskości, błękity, a w pokoju Hany królowały odcienie fioletu. Pierwszą moją myślą było to, by pokój naszej córeczki zrobić w różowym kolorze, ale uznałem, że będzie on za bardzo zdecydowany i oczywisty. A fioletowy też bardzo ładny kolor. Kolor tęczówek mojego kochanego aniołka. Najpiękniejszy kolor na świecie. – Siadaj tutaj – poprosiłem, sadzając go na bujanym fotelu.
- Czemu tu nie ma kołysek? – spytał, chyba dopiero teraz to zauważając.
- Myślałem, że najpierw kołyski będą u nas w sypialni, by nie chodzić pomiędzy jednym pokojem, a drugim, a jak już podrosną, i ty odpoczniesz tak porządnie po porodzie, no to wtedy będziemy je uczyć spania we własnych pokojach. A przynajmniej tak to widzę – odparłem, gładząc wierzch jego dłoni.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz