środa, 12 lipca 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Nie rozumiałem, po co Sorey mnie tu przyprowadził, chciałem zostać na kanapie zły na niego za to głupie zachowanie, które doprowadziło do tego, jak teraz się czyje. W pracy ciągle muszę się złościć to z tego to z tamtego powodu, a gdy wracam do domu, chce odpocząć, a zamiast tego wysłuchuje pretensji od męża, bo mężczyzna, który zobaczył, że potrzebuję pomocy, mi tej pomocy udzielił. Źle jest, gdy nie traktując mnie odpowiednio i złe jest, gdy mi pomagają, to dopiero jest jakiś żart, najwidoczniej siedzenie w domu mu nie służy, bo wymyśla sobie absurdalne rzeczy.
Nie mając ochoty nawet się ruszać, zamknąłem oczy, powoli odpływając do krainy snów, przynajmniej tam nikt nie miał do mnie o nic pretensji.

Dnia następnego obudziłem się zdecydowanie za wcześniej jak na to, że miałem dziś wolne o mogłem odpocząć, no cóż, skoro już nie śpię, wstałem cicho z łóżka. Wiedząc, że i tak już nie zasnę, podchodząc do kominka, do którego dorzuciłem drewna, aby Sorey nie marzł, bo może i byłem na niego wciąż zły, ale to już nie powód, aby robić mu krzywdę z powodu mojego złości.
Upewniając się, że kominek jest rozpalony, wyszedłem z ciepłej sypialni do znacznie chłodniejszego salonu, co prawda w całym domu było ciepło, ale tutaj jakoś tak wydawało mi się być znacznie chłodniej, a to bardzo mi odpowiadało.
Zadowolony z temperatury, która nawet mi odpowiadała, zająłem się nakarmieniem zwierzaków i zrobieniem mężowi gorącej czekolady, którą tak lubił. Cicho zaniosłem napój do sypialni, stawiając go na stoliku nocnym, nim opuściłem to gorące pomieszczenie, idąc zająć się sobą, chłodna kąpiel, przestanie się w letnie ubranie i wyjście na dwór to jak zbawienie, na które musiałem długo czekać.
Odetchnąłem z ulgą, stojąc na tarasie, dostrzegając liście, o których mówił, no tak faktycznie zrobił, w takim wypadku to i ja zrobię resztę, aby mieć pewność, że praca jest zakończona.
Nie myśląc już zbyt wiele, zająłem się zbieraniem liści i sprzątaniem tych nowych, które spadły z drzew zajmując się, czym tylko mogłem, aby wykorzystać, najlepiej jak się tylko da wolny dzień. Co prawda mógłbym leżeć cały dzień w łóżku, ale jakoś tak nie miałem na to ochoty, z resztą w sypialni było za ciepło, a tu na dworze było wręcz odpowiednio dla mnie samego.
Zajęty pracą nawet nie wiedziałem, kiedy zaczęło lać, kończąc tym samym moją pracę.
Niepocieszony z tego powodu pozbierałem, co tylko się dało, nim wróciłem do domu, osuszając ciała z mokrego ależ jak przyjemnego deszczu, wchodząc do kuchni, gdzie znajdował się już mój mąż.
- Miki, gdzie byłeś? - Podpytał, najwidoczniej nie zerkając za okno lub niedawno wstają.
- Na dworze - Przyznałem mimo wszystko obojętnym głosem wciąż zły na męża za jego wczorajsze słowa, nie ma powodu, aby mi nie ufać a robi to tak, jakbym go zdradzał i to codziennie.
- Co tam robiłeś? - Dopytał, skupiając całą swoją uwagę na mnie, gdy ja wziąłem jedynie do rąk szklankę z wodą, wychodząc z kuchni.
- Zdradzałem cię z Yutą - Mruknąłem, siadając na kanapie, biorąc książkę do ręki, całkowicie się wyłączając.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz