Teraz gdy już to wszystko do mnie doszło, zacząłem się martwić, jak my sobie poradzimy z dwójką malutkich, dzieci na pewno nie będzie łatwo, a my będziemy spali jeszcze niej niż przy jednym bobasku, ale damy radę, na pewno damy radę.
Spojrzałem na mojego męża, uśmiechając się do niego delikatnie, kładąc dłonie na swoim brzuchu, gdzie rozwijają się dwie małe fasoleczki.
- Udało nam się - Odezwałem się szczęśliwy, gdy tylko zaskoczenie ze mnie spłynęło, pozostawiając szczęście, którego tak bardzo teraz chciałem czuć, nie mogąc się doczekać tych maluszków.
- Tak, udało i to podwójnie - Wyznał, przytulając się do mnie, całując w czoło, ciesząc się tak jak i ja z zajścia i przyszłego pojawienia się naszych maleństw. - Kocham cię aniołku i was też moje maleństwa - odezwał się kładąc dłoń na moim brzuchu, delikatnie go głaszcząc.
- My ciebie też kochamy - Wyznałem, wiedząc, że gdy tylko dzieci poznają swojego taty, pokochają go, tak samo mocno, jak pokochałem go ja.
- Chciałbyś coś zjeść? Słyszałeś Lailah, mam cię teraz pilnować, abyś dużo jadł - Zgodziłem się z nim, teraz gdy jestem w ciąży usze jeść, aby dzieci dostawały wszelakich potrzebnych im witamin, pozwalających im rosnąć zdrowo.
- Bardzo chętnie bym coś zjadł, ale nie mamy nic do jedzenia w domu, to po pierwsze a po drugie nie mam siły nic ugotować - Przyznałem, gdy tylko sobie zdałem z tego sprawę.
Sorey przyznał mi rację, kiwając delikatnie głową, wstając energicznie z łóżka, wpadając na jego zdaniem genialny pomysł.
- Pójdę na zakupy i przyniosę do domu. Wszystko, co będzie potrzebne do gotowania a z powodu tego, że ty czujesz się źle, ja przygotuję jakiś obiad. I tak wiem, nie jestem najlepszym kucharzem i nie zrobię, niczego co by was zatruło obiecuję - Powiedział, już zaczynając się o mnie martwić a przecież to dopiero początek ciąży, już zaczynam się martwić, co będzie dalej.
- Dobrze, tylko uważaj na siebie i wracaj do domu, najszybciej jak się tylko da - Poprosiłem, co z jakiegoś powodu rozczuliło mojego męża, który podszedł do mnie, całując moje usta.
- Nie martw się o mnie owieczko, mi nic nie będzie, pójdę tylko na zakupy i zrobię ci przepyszny odbitek, a ty się niczym nie musisz przejmować, ja dopilnuje już wszystkiego - Zapewnił, nie przestając się do mnie szczerze uśmiechać.
- Dobrze, poczekam na ciebie - Obiecałem, nakrywając się kołdrą, zmęczony tym samym porankiem a przecież nic nie zrobiłem, zwymiotowałem, prawie że cały żołądek a teraz nie mam nawet siły ruszać palcami.
- Spróbuj odpocząć, gdy tylko przygotuję obiad, przyniosę ci go do sypialni, abyś nawet chodzić nie musiał.
Gdy to usłyszałem, westchnąłem cicho, no i już się zaczyna, teraz to będę leżał prawie całymi dniami, bo właśnie to powinienem robić, gdy jestem w ciąży.
- Sorey kotku nie umieram, nie trzeba się nade mną trząść - Powiedziałem, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Wie, owieczko, wiem, że jesteś zdrowy, ale ja chce się tobą dobrze zaopiekować nic więcej, dlatego ty odpoczywaj a ja idę na zakupy - Powiedział, całując mnie ostatni raz w czoło, nim wyszedł z pokoju, wpuszczając do środka nasze kotki do których chętnie się przytuliłem, zamykając swoje oczy w łóżku, grzecznie czekając na mojego ukochanego męża który miałem nadzieję wróci najszybciej jak się tylko da..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz