Na jego słowa zdenerwowałem się jeszcze bardziej, wcale bym nie zemdlał, nie jestem taki słaby, za jakiego mnie właśnie m, potrafię wytrzymać naprawdę wiele, tym bardziej że już nie pierwszy raz zdarza mi się taka sytuacja, a mimo to nigdy nie wróciłem, i tym razem też bym nie wrócił, gdyby Sorey nie zaczął panikować. Czy powinienem być na niego za to zły? Nie, ale jestem, bo gdyby nie to wciąż bym pracował, a tak muszę wracać do domu, mimo że bardzo tego nie chce.
Nie odzywając się już do niego, odwróciłem się na pięcie, wychodząc ze szpitala, tracąc w tej chwili pieniądze, jak mam w tej chwili dbać o rodzinę skoro mój własny mąż mi to utrudnia.
Wzdychając ciężko, szedłem do domu, bo i gdzie miałbym iść skoro i tak nie miałem na nic innego ochoty.
Wracając do domu, zrzuciłem z siebie bluzę i buty idąc do łóżka, na który wręcz padłem, może faktycznie mój Sorey miał rację, a ja niepotrzebnie się denerwowałem. Nie, właśnie powinienem się złościć tylko za co? Już nawet nie pamiętam.
Zmęczony czułem, jak odpływam do innego świata, nie mając siły nawet niczego zrobić, byłem tak strasznie zmęczony, oczy same zamknęły mi się, a umysł wyłączył się, pozwalając mi odpocząć.
Kolejny raz, gdy tylko otworzyłem oczy, czułem się jeszcze gorzej, niż czułem przed zamknięciem oczu.
Mimo tego złego poczucia wstałem z łóżka, czując jak strasznie piecze mnie całą skóra, ale dlaczego? Sam już nie wiedziałem.
- A jednak byłeś zmęczony - Po wyjściu z sypialni i skierowaniu się do salonu napotkałem mojego męża, któremu nawet nie odpowiedziałem, czegoś szukając, tylko sam do końca nie wiedziałem czego. - Dalej będziesz się na mnie złościł? - Zapytał, podchodząc do mnie, chwytając moją dłoń, ciągnąc w swoją stronę, wywołując u mnie zawroty głowy, nie mając siły utrzymać się na nogach, prawie upadłem na ziemię, musząc szybko odsunąć się od męża, zaczynając wymiotować, sam nie wiem czym, czując się naprawdę bardzo źle.
- Miki co się z tobą dzieje? - Zapytał, podając mi chusteczkę, abym mógł wytrzeć usta.
- To nic takiego, czasem tak się już zdarza - Wytłumaczyłem, zmęczonym głosem próbując wstać, aby posprzątać po sobie ten cały bałagan i pewnie był to zrobił, gdyby nie to, że nie miałem na to absolutnie siły.
Byłem tak strasznie zmęczony i najchętniej zasnąłbym już tu na tej zimnej cudownej ziemi.
- Nie wstawaj, pomogę ci - Stwierdził, biorąc mnie na ręce, zanosząc do łazienki, gdzie pomógł mi się wykąpać po tym drobnym wypadku, zanosząc mnie do łóżka, abym niepotrzebnie nie chodził.
- Czujesz się już lepiej? - Zapytał, kładąc dłoń na moim czole. - Jesteś strasznie gorący - Zauważył, zmartwiony tym faktem.
- To nic prześpię się i mi przejdzie - Stwierdziłem, uśmiechając się do niego łagodnie, starając się wyglądać najlepiej, jak się tylko dało.
- Coś mi się nie wydaje - Powiedział, nagle wychodząc z naszej sypialni, idąc chyba, no właśnie gdzie on poszedł? Zmartwiony tym już chciałem wstać, ale i na to nie miałem za bardzo siły.
- Przyniosłem ci zimny okład, powinno ci pomóc - Wyznał, kładąc mi okład na czole, co przyznam, było bardzo przyjemne.
- Dziękuję - Wydukałem, w pół żywy czując okropne zmęczenie uderzające mnie z każdej możliwej strony, w niczym mi nie pomagając.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz