piątek, 14 lipca 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Uciszyłem się z tego, że nie mąż dostał tę pracę, oby tylko szybko nie zrezygnował, z powodu tego, jak ciężka ta praca była.
Żegnając się z ukochanym, życzyłem mu miłego dnia, musząc wrócić do pracy, mając co robić, jakby to ująć, miałem pełne ręce roboty i zdecydowanie nudzić się nie będę.
Sorey uśmiechając się do mnie, pożegnał się szybko ze mną, łącząc nasze usta w szybkim pocałunku, wychodząc, ze szpitala dając mi spokojnie skupić się na pracy, którą w tej chwili była dla mnie najważniejsza, zrobię co zrobić mam, a następnie wrócę do domu, do męża, którego kocham, mimo że czasem mam ochotę go udusić gołymi rękoma za jego głupotę i słowa, które czasem śmie kierować w moją stronę.
Nie myśląc już o tym, więcej skupiłem się na pracy i pacjentach, którzy w tej chwili mnie potrzebowali.
Dzisiejszy dzień w pracy nie był aż tak męczący, co prawda jak zwykle musiałem usłyszeć kilka przykrych słów od ludzi błagających mnie o drugą szansę w życiu, niestety nie byłem cudotwórcą, nie byłem Bogiem, tylko on mógł to uczynić, a ja dostałem tylko prawo do leczenia ludzi, a i za to często mi się obrywało. Ludzie chcą, abym wyleczył ich z raka, tyfusa i innych śmiertelnych chorób, na które ja nie mam wpływu, tak już u ludzi jest, że muszą umrzeć, długowieczność nie jest dla nich i to wiedzieć zdecydowanie powinni, szkoda tylko, że to było dla nich aż tak niezrozumiałe.
Wzdychając cicho po wyjściu, że szpitala od razu ruszyłem do domu bez większego pośpiechu, miałem czas. Sorey jest w domu, a więc nic mu nie grozi, a to oznacza, że mogę do domu wrócić bez zbędnego pośpiechu, mimo to wracając tam, od razu już chcąc spotkać mojego ukochanego, który może tym razem nie zrobi sobie krzywdy...
Z pozytywnym myśleniem wróciłem do domu, otwierając furtkę, zwracając tym samym uwagę naszego psa, z którym się przywitałem, idąc z nim na poszukiwania mojego ukochanego męża.
- O tu jesteś, powinieneś być w domu, dlaczego tak nie jest? - Podpytałem, znajdując go w szopie, w której to ciął drewno.
- Chciałem zrobić wszystko, co tylko się da, aby nie siedzieć w domu - Powiedział, co wywołało u mnie cichy westchnięcie, ten to dopiero potrafi sobie życie utrudniać.
- W porządku, to teraz już chodź do domu, proszę - Poprosiłem, podchodząc do niego, delikatnie całując jego policzek.
- Zostało mi tak niewiele - Wyznał, bardzo chcąc to zrobić, czegoś nie chciałem mu ułatwiać.
- Zrobisz to później, teraz chodź do domu, do łóżka - Poprosiłem, uśmiechając się do niego łagodnie, kierując się do wyjścia z szopy, zerkając za siebie czy aby na pewno idzie za mną, na szczecie szedł za mną, odpuszczając sobie te nieszczęsną pracę.
- Chcesz może wykąpać się ze mną? - Zapytałem, gdy tylko weszliśmy do domu, zdejmując buty z nóg.
- Nie chce kąpać się w zimnej wodzie - Wyznał, a ja pokręciłem delikatnie głową.
- To będzie gorąca woda, chodź - Zaprosiłem go, idąc do łazienki, w której przygotowałem gorącą kąpiel dla naszej dwójki, zdejmując swoje ubranie z ciała, wchodząc do wody, która wyjątkowo mi nie przeszkadzała, chciałem spędzić czas z mężem w gorącej wodzie i poza nią chcąc być jak najbliżej niego.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz