Jak on chce, bym zasnął, skoro ja bez niego zasnąć nie potrafię? Chociaż, teraz to ja nie wiem, czy chcę, by tak się do mnie przytulał. Znaczy się, ja chcę, bo inaczej bez niego nie przeżyję, no ale nie chcę tego na jego warunkach, tylko na swoich. I na pewno nie chcę tego tylko w nocy, to dla mnie zdecydowanie za mało. Czemu on tak musi mnie karać? Nie zrobiłem nic złego. Może i tak jakby trochę od niego uciekłem, ale zrobiłem to tylko dlatego, że Mikleo zachowywał się tak, jakby mnie nie chciał. Gdyby nie powstępował w ten sposób, to by mi nic takiego do głowy nie przyszło i nigdzie bym nie uciekał. Jedyne, czego chciałem wtedy, to jego szczęścia i uznałem, że najszczęśliwszy będzie beze mnie. Brzmi logicznie, przynajmniej dla mnie.
Niezadowolony, zmarznięty i zmęczony opatuliłem się mocniej kołdrą, kocem i tymi wszystkimi warstwami, nie słuchając go w sprawie tego snu. I to nie dlatego, że chciałem mu zrobić na złość, ale dlatego, że nie potrafiłem. Potrzebowałem mojego męża, by jakkolwiek zasnąć. Albo musiałbym być bardzo wycieńczony, ale to wtedy nie świadczyłoby dobrze o moim stanie zdrowia, więc chyba lepiej, bym czekał na Mikleo, niż omdlewał i tracił przytomność. Chociaż, jeżeli Miki dalej mnie tak będzie traktował, to się lepiej czuć nie będę.
Tak więc czekałem cierpliwie na mojego męża drżąc pod tymi warstwami, mając nadzieję, że szybko wróci. Może bym się do niego nie przytulił chcąc mu pokazać, że się tak niefajnie zachował, ale potrzebowałem go do na materacu obok, by móc w końcu zasnąć, bo jego to mi nic i nikt nie zastąpi. Nawet Lucky, mimo, że się całkiem dobrze starał, będąc skulony w moich nogach. Teraz to nawet już nie miałem serca kazać mu schodzić z łóżka, mimo, że powinienem. No ale ten jeden dzień już sobie może tutaj poleżeć, bo pewnie strasznie się za nami stęsknił. Ale to jest jeden jedyny dzień, od jutra już śpi na swoim posłanku, w końcu po coś ono jest.
Po czasie musiałem także zdjąć ten mokry ręcznik, który Mikleo położył mi na czole, bo stał się on nieznośnie lodowaty. Ja rozumiałem, że Miki chciał dobrze, przynosząc mi ręczniki nasączone gorącą wodą, ale w takim stanie byłem tak lodowaty, że to ciepło z tego ręcznika uciekało w zastraszającym tempie i chyba niezbyt mi to pomagało. Chociaż, idąc tym tokiem rozumowania, to też nie trzeba mi rozpalać ognia w kominku, bo także nie czułem bijącego od niego ciepła. Bez sensu było także przykrywać mnie tyloma kocami i kołdrą... nic tu sensu nie ma. Równie dobrze można by mnie tak ma na zewnątrz zostawić, to dla mnie byłaby niewielka różnica.
W końcu jednak mój mąż wrócił do mnie, a przynajmniej taką miałem nadzieję, która szybko umarła. Mikleo nawet na mnie nie patrząc zabrał mój okład i kubki po gorącej czekoladzie, znowu znikając z sypialni. No i jak ja mam wypocząć i zasnąć, skoro nie ma go obok mnie? Inaczej nie potrafiłem, moje życie było od niego uzależnione i to dosłownie. W końcu gdyby nie on, to nigdy bym na ziemię nie wrócił, więc co jak co, ale bez niego nie jestem w stanie żyć...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz