sobota, 15 lipca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Mikiemu łatwo było mówić, ponieważ Miki był mądry. I utalentowany. I w ogóle znacznie lepszy ode mnie. Ja mogłem spartolić tę dzisiejszą pracę na dwadzieścia różnych sposobów. Począwszy od leczenia, które może mi się nie udać, a zakończywszy na tym, że mogę powiedzieć coś głupiego, czegoś nie przemyślę i kogoś urażę. Albo się na kogoś za bardzo zdenerwuję, bo ten ktoś źle potraktuje mojego męża. Tyle rzeczy mogę zepsuć... już zacząłem wątpić w to, że był to taki dobry pomysł. Był genialny, kiedy na niego wpadłem. A jak już przyszło co do czego, to zaczynam dostrzegać same luki w tym jakże genialnym planie. Ja to jednak cały czas głupi jestem, nigdy genialnym. 
- Jak kiedyś wpadnę na pomysł, który wyda mi się genialny, to zrób wszystko, by mnie powstrzymać przed jego zrealizowaniem – poprosiłem, ciężko wzdychając. Nigdy więcej żadnych genialnych pomysłów. 
- Jak będę blisko, to obiecuję, że cię powstrzymam – powiedział, nie przestając się do mnie przytulać. Czyli muszę mieć Mikleo cały czas obok siebie i wszystko powinno być dobrze. Na razie będziemy razem pracować, więc będziemy często całkiem blisko siebie, więc może już na nic głupiego nie wpadnę. A jak wpadnę, to Miki mnie ochroni przed głupotą. 
- Pójdę się ogarnąć – odparłem, chwytając jego dłonie, by zdjąć je z mojego brzucha, a przed odejściem pocałowałem ich wierzch. 
- Pójdę z tobą. Też się muszę ogarnąć – zaproponował, na co kiwnąłem głową. To troszkę miało sens, w końcu oboje przed chwilą się obudziliśmy. Znaczy się, on obudził się przed chwilą. Ja ze stresu obudziłem się jakieś dwie godziny temu, ale nie wstawałem, bo bałem się, że obudzę Mikleo. Ja się mogę stresować, a on ma odpoczywać. 
Tak więc poszliśmy razem do łazienki, gdzie szybko odświeżyliśmy twarz i zabraliśmy się za to, by choć trochę nie wyglądać odpychająco. Znaczy się, Miki nawet świeżo po wstaniu z łóżka wygląda przepięknie. A po seksie to chyba wygląda najlepiej. Taki zziajany, z rumianymi policzkami, i z tymi spuszonymi, potarganymi włoskami. Aż się go chce wziąć raz jeszcze. No i ja mam być o niego nie zazdrosny? No nie da się. Ja wyglądałem znacznie gorzej, i domyślam się, że niska temperatura i deszcz mają wpływ na moją szarą cerę. A dzisiejsze cienie pod oczami na pewno wynikają z mojego niewyspania. I jeszcze te moje włosy beznadziejne sterczące we wszystkie strony. Znaczy się, one zawsze sterczą we wszystkie strony, ale dzisiaj mam wrażenie, że sterczą znacznie dziwniej niż zazwyczaj. Albo to po prostu mnie wszystko dzisiaj wyjątkowo przeszkadza. 
- Załóż może czerwony – zaproponował Mikleo, podając mi wcześniej wspomniany sweterek. – Będzie ci pasować do oczu. 
- Dobry pomysł. Jak mi się jakiś pacjent na rękach wykrwawi, to nie będzie to tak widoczne – powiedziałem półżartem, półserio, faktycznie decydując się na właśnie tenże kolor. 
- Zawsze to ja myślałem pesymistycznie, a ty byłeś optymistą – powiedział, gestem dłoni każąc mi usiąść, a kiedy tylko to zrobiłem, zabrał się za ogarnianie moich włosów. Powodzenia, bo nie wierzę, że cokolwiek mu się uda zdziałać. 
- To nie było optymistyczne, tylko realistyczne – powiedziałem na swoją obronę. 
- Zamiast filozofować po prostu nie myśl. Idziemy? – powiedział, kiedy zebrał moje włosy w jakiegoś dziwnego jak na mój gust kucyka. A może to ja jestem dziwny, a nie ten kucyk? Wielce prawdopodobne. Mimo tego, że wcale nie chciałem tam iść, kiwnąłem głową. Teraz to ja już wyjścia nie mam... 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz