sobota, 29 lipca 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Zmęczony słuchałem go, mimo że już zdążyłem zapomnieć początkową serię pytań, będąc pewnym co do jednego.
- Chce tylko pójść spać - Przyznałem zgodnie z prawdą, kładąc głowę na poduszkę, czekając na męża, który już po chwili położył się obok mnie, całując delikatnie w czoło.
- Dobranoc owieczko - Wyszeptał, ponownie całując mnie w czoło, pozwalając do siebie przytulić.
- Dobranoc Sorey - Odpowiedziałem, cicho ziewając, nim moje oczy zamknęły się, a ja odpłynąłem znów zmęczony do krainy snów.


Dnia następnego, gdy tylko się obudziłem, poczułem ból brzucha zmuszający mnie do wstania z łóżka i zajścia do łazienki. Poranne mdłości, muszę się do nich przyzwyczaić i to jak najszybciej, bo coś czuję, że lepiej nie będzie a jedynie gorzej.
Sorey słysząc odgłosy dochodzące z łazienki, przyszedł do mnie, chwytając moje włosy, abym ich nie ubrudził podczas wymiotów.
- Lepiej? - Zapytał zmartwiony, gdy już po wszystkim umyłem twarz i zęby powoli idąc w stronę naszej sypialni.
- Trochę tak - Przyznałem zgodnie z prawdą, kładąc się do łóżka, gdzie musiałem odpocząć przynajmniej na kilka chwil.
- A chcesz coś zjeść lub się czegoś napić? - Zapytał, zaczynając głaskać mnie łagodnie po głowie.
- Nie chce jeść, ale napiłbym się herbaty - Przyznałem zgodnie z prawdą, mając ochotę na herbatę ziołową, która może nie spowoduję, że znów zwymiotuje.
- Herbatę? To nie za mało? Może jednak coś bud zjadł? - Zapytał, a ja rozumiejąc jego zmartwienie, uśmiechnąłem się do niego łagodnie, aby zmienił swoje nastaniem do tej sprawy.
- Gdy tylko zgłodnieje, powiem ci o tym dobrze? A na razie chce tylko herbatę - Poprosiłem, nie mając ochoty jeść, w końcu było na to za wcześnie, jeszcze przyjdzie i na to czas.
- Dobrze trzymam cię za słowo - Wyznał, po czym wyszedł z pokoju, idąc po moją herbatę, na którą cierpliwie czekałem leżąc na łóżku wpatrzony w okno.
- Już jestem owieczko - Odezwał się, podając mi herbatę, którą od razu zacząłem pić, czując się od razu lepiej, gdy moje gardło przestało piec. - Jeszcze coś ci potrzeba? - Na te słowa od razu pokręciłem przecząco głową, nie chcąc już niczego pić ani jeść chcąc tylko jeszcze trochę poleżeć i to właśnie zrobiłem, leżałem w łóżku, aż nie poczułem się lepiej, wstając z łóżka, wychodząc z naszej sypialni musząc trochę pochodzić, aby rozprostować kości. Nie może być tak, że w ciąży będę całe dnie leżeć, muszę chodzić i robić co tylko będę mógł, aby nie tylko leżeć w łóżku a do czegoś się przydać.
- Miki? Co ty tu robisz? Dlaczego ty nie leżysz? - Zapytał, zaskoczony podchodząc do mnie.
- Nie jestem chory, aby leżeć całymi dniami, mogę chodzić i robić wszystko, co robiłem dotychczas - Przyznałem, postanawiając zrobić sobie śniadanie, na które miałem już ochotę.
- Zostaw, ja ci je zrobię - Powiedział, co wywołało ciche westchnięcie wydobywające się z moich ust.
- Sorey, bardzo cię proszę, nie jestem chory, mogę sam to zrobić - Wyznałem spokojnie, patrząc na niego, nie chcąc, aby traktował mnie jak chorego.
- Wiem owieczko, ale spójrz, jestem tu dla ciebie, dlatego ty odpoczywaj, bo jutro już mnie tu nie będzie - Gdy to powiedział, kiwnąłem delikatnie głową, niech już mu będzie.
- Dobrze, zjadłbym coś słodkiego - Przyznałem, siadając na krześle, tak jak tego chciał.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz