Na jego słowa pokręciłem przecząco głową, niczego nie chciałem, niczego poza moim ukochanym mężem, do którego właśnie miałam przyjemność się przytulać, nawet jeśli ten jeszcze kilka minut wcześniej troszeczkę na mnie krzyczał, a może nie krzyczał, a się unosił, gniewając na mnie za to, że pomagam ludziom, a raczej nie za to, że pomagam a za to, że robie to w nadmiarze zapominając o sobie.
Zmęczony nie myślałem już o tym, zamykając oczy, grzejąc się za pomocą bliskości męża, która w tej chwili była mi tak strasznie potrzebna...
Następne dni mijały nam tak samo, a raczej mi mijały tak samo, miałem cale dni leżeć, gdy mój mąż chodził do pracy, a to ani trochę mnie nie pocieszało, przecież ja też mogłem chodzić do pracy i pewnie by tak było, gdyby nie to, że każdy wie lepiej ode mnie, jak się właśnie czuje.
Znudzony nie miałem co robić w domu, przez cały ten czas musząc leżeć w łóżku, a to drażniło mnie jeszcze bardziej, nie chciałem marnować na to czasu, chciałem pracować, pomagając w szpitalu, a nie leżeć tutaj w łóżku i to jeszcze sam bez mojego ukochanego męża, który wracał do pracy, później niż powinien, a to nie było mi ani trochę na rękę, na szczęście w końcu wróciłem do pracy, ciesząc się z tego powrotu, nudziło mi się już to siedzenie i tylko leżeniem w łóżku, zdecydowanie bardziej wolę być bardziej przydatny dla męża i ludzi niż leżeć w łóżku i to jeszcze w tak fatalnym stanie, w jakim byłem.
Na szczęście do pracy już wróciłem, czując się lepiej niż dobrze, nareszcie wszystko wróciło do normy.
Nasza wytrwała pracach pozwoliła nam w zaoszczędzeniu i wręczenie dzieciom potrzebnych im pieniędzy przed nastaniem zimny, która dla mojego męża będzie utrapieniem a dla mnie samą przyjemnością.
Dnia kolejnego z życia wziętego obudziłem się jako pierwszy, dostrzegając płatki śniegu opadające na ziemię. Ten widok był dla mnie spełnieniem marzeń, że wszystkich por roku najbardziej kochałem zimę, która była dla mnie spełnieniem wszelakich marzeń, które nie były zbyt wymagającymi marzeniami.
Zachwycony płatkami śniegu cicho wyszedłem z naszej sypialni, idąc na dwór, aby tam, chociaż na chwilę nacieszyć się tym pięknym widokiem.
- Miki wróć do domu - Usłyszałem gdy już po dłuższym czasie siedzenia na dworze mogło nie być mnie w domu.
- Sorey? Dlaczego nie śpisz? - Zapytałem, wracając do domu zimny jak lód.
- Nie mogę bez ciebie, poza tym trzeba nam iść do pracy - Powiedział, a ja uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem na jego słowa.
- Sorey kotku, mamy dziś wolny nie musimy iść do pracy, a ty możesz grzać się pod kołderką w ciepłym domu - Wyjaśniłem, proponując mu, aby poszedł do łóżka i położył się spać, korzystając z dnia wolnego.
- A ty nie idziesz ze mną? - Zapytał, z powodu czego pokręciłem przecząco głową, nie chciałem kłaść się do łóżka tym bardziej że na dworze było tak przyjemnie a w domu już nie.
- Nie skarbie, ja zostanę na świeżym powietrzu, jeszcze trochę nim do ciebie wrócę - Wyznałem, delikatnie całując jego gorące usta swoimi lodowatymi.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz