piątek, 21 lipca 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, gdy tylko usłyszałem jego słowa.
- Nie kotku, nie będę pracował, dziś mam już wolne - Przyznałem, głaszcząc go po głowie, przyglądając mu się ze współczuciem, moja biedna kaczuszka aż mi jej szkoda.
- Nie? Czyli będziesz tu ze mną? - Zapytał, brzmiąc jak słodkie małe dziecko, chcąc się do mnie przytulić, co mu ułatwiłem, kładąc się obok niego, pozwalając mu się do mnie przytulić.
- Tak, już z tobą będę - Obiecałem, chowając się w jego ramionach, zamykając oczy, nadal czując zmęczenie a wszystko to z powodu tylu godzin w pracy.
- Na pewno? Nigdzie sobie nie pójdziesz? Nie chce, żebyś sobie poszedł - Podpytał, chcąc abym powiedział mu prawdę.
- Nie, nigdzie sobie nie pójdę, będę przy tobie już do końca dnia, a nawet do jutra - Obiecałem, zmęczony chcąc już odpocząć, mając już dość tego całego dnia, w którym nic specjalnego nie zrobiłem. Wstałem, zrobiłem zakupy i już nam dość tego całego dnia.
- Do jutra? - Zapytał zachwycony z mojej odpowiedzi.
- Tak, aż do jutra - Zapewniłem go, delikatnie całując jego usta.
- Nie puszczę cię już nigdzie - Wymruczał, nakrywając mnie kołdrą, całując w czoło. - Jaki ty jesteś cieplytki - Wymruczał, zadowolony grzejąc się, za pomogą mojego ciała.
- A ty za to jesteś strasznie zimny - Zauważyłem, nawet się z tego ciesząc, przecież dzięki temu on korzysta, a i mnie jest jakoś tak od razu lepiej, lubiłem przytulać się do niego, gdy był taki zimny, a on lubi przytulać się do ciepłego, tak więc każde z nas skorzystało na tym układzie.
- Chciałbym być ciepły, ale nie mogę za to ty, ty jesteś cieplutki, milutki, pachnący i najlepszy na świece - Gdy to mówił, włożył mi dłonie pod bluzkę, idąc spać, teraz gdy byłem przy nim, nie chciał już nic, a przynajmniej tak cały czas powtarzał.
Słodki ten mój mąż, chociaż przyznam, głupiutki też jest, ale i tak go kocham, kocham nad życie, jak nie kochałem jeszcze nigdy nikogo.
Mój mąż zasnął jako pierwszy, a ja głaszcząc go po głowie, patrzyłem na niego, nim sam zacząłem zasypiać w ramionach męża.

Następny dzień, jak i każdy kolejny mijały mi tak samo, chodziłem do pracy, musząc przed nią zająć się mężem i zwierzakami utrzymując go grzecznie nie tyłku w domu, mimo że on chciał iść do pracy, tłumaczenie mu było męczące, ale co zrobić, gdy jest zmęczony i markotny po prostu jak małe dziecko.
No i jak ja mam się nie denerwować.
Zmęczony ciągłymi nadgodzinami i jęczeniem Soreya, który odpoczywałem, dopiero gdy szedłem do pracy i gdy z pracy wracałem podczas tego krótkiego spaceru nikt ani nic mi nie przeszkadzało.
Po pracy pewnego dnia, aby odpocząć, pozwoliłem sobie pójść na spacer, Sorey niech odpoczywa w domu, a ja odetchnę kilka chwil, a następnie wrócę do domu, do który męża znów zacznie skomleć, błagając abym został w domu, ale dlaczego? Przecież, póki mogę, będę pracować, aby mieć pieniądze na zwierzaki i inne rzeczy, które mogą nam się w przyszłości przydarzyć.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz