Westchnąłem cicho na dźwięk jego słów, czy on przypadkiem nie był zazdrosny? Ale dlaczego? Przecież ja nic złego nie zrobiłem, Yuta również nie zachowywał się źle, dlatego nie wiem, co siedzi w głowie mojego męża.
- Zwracał uwagę na Yutę? Przecież ja tylko podziękowałem mu za pomoc co w tym złego? - Zapytałem, zerkając na niego z widocznym zdziwieniem.
- A no to, że nie zauważyłeś, co dla ciebie zrobiłem - Burknął, pusząc przy tym swoje policzki.
- To nie przez niego, ja po prostu bylem zmęczony i nie dostrzegłem - Przyznałem, mając do tego prawo.
- Oczywiście - Fuknął na mnie jak obrażony kotek, nawet na mnie nie patrząc, teraz to już na pewno będąc na mnie wkurzonym, chociaż nie wiem za co.
- Sorey, czy ty jesteś zazdrosny? - Podpytałem, nie rozumiejąc, dlaczego tak do mnie w ogóle mówi, przecież nic złego nie zrobiłem..
- Nie, przecież nie mam o co, jakiś przystojny facet zarywa do mojego męża, a ja mam się z tego cieszyć - Na jego słowa podniosłem się do siadu, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- On mnie nie podrywał ani ja jego, był tylko miły i chciał mi pomóc - Starałem się spokojnie mu to wyjaśnić, szkoda tylko, że on mnie nie słuchał, uważając inaczej, bo przecież Yuta chciał mnie wykorzystać, on to naprawdę przesadza.
- Wiesz, co zachowujesz się jak głupek, to prawda nie zauważyłem twojej pracy, ponieważ jestem zmęczony, dziennie pracuje, ratując życie ludzi, a jak raz ktoś chce mi pomóc, to złościsz się, tak jakbym z nim sypiał - Mówiłem, patrząc na niego z oburzeniem.
- A kto wie, czego oczekiwał - Mruknął, nie mając zamiaru się uspokoić, nie myśląc o tym, że Yuta do mnie zarywa, bo tak nie jest.
- Wiesz co, nie chce mi się już z tobą rozmawiać na ten temat, zastanów się czasem, nad tym, co powiesz, bo gadasz od rzeczy - Odezwałem się poirytowany, wstając z łóżka, tracąc całkowicie ochotę na odpoczynek. - A i gdybyś chciał wiedzieć, Yuta ma narzeczoną i dziecko, nie interesują go mężczyźni - Dodałem, nim wyszedłem z pokoju, mój panie jak on mnie drażni czasem tymi głupimi podejrzeniami, ja wiem, wiem, kocha mnie i dlatego okazuje zazdrość, jednak nie można podejrzewać każdego napotkanego człowieka o to, że chcąc mi pomóc, od razu będzie chciał mnie przelecieć.
Wyszedłem z pokoju tylko po to, aby wsiąść kilka podobnych wdechów musząc się uspokoić. Sorey zdecydowanie przegiął, rzucając takie podejrzenia, przecież ja niczego złego nie zrobiłem, chciałem tylko być miły, tym bardziej że chłopak pomógł mi bezinteresownie, co było bardzo miłe z jego strony, a mój Sorey, zamiast się z tego cieszyć, jeszcze mówi mi coś takiego.
Nie mając ochoty wracać do sypialni, położyłem się na kanapie, nakrywając kocem, nie podejrzewałem, że tak to się skończy, w końcu to miał być taki miły dzień, zamiast tego skończyłem na kanapie i niby mógłbym wrócić do sypialni, ale po co? Aby znów słuchać mojego męża, który złości się na mnie za to, że nic złego nie zrobiłem, no może prócz tego, że nie zauważyłem, co zrobił. Okej to nie było miłe z mojej strony, ale nie było też celowe, nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego celowo.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz