Westchnąłem cicho, słysząc jego pytanie, na które nie mogłem odpowiedzieć w inny sposób niż ten.
- Tak skarbie, zaraz do ciebie wrócę tylko najpierw zwierzęta - Obiecałem, czekając aż mnie puści, bym mógł wyjść z naszej sypialni.
- Tylko się pośpiesz, nie chce być tu sam bez ciebie dłużej niż to konieczne - Wydukał, puszczając moją dłoń, co pozwoliło mi wyjść z pokoju, wprost do kuchni gdzie czekały na mnie nasze wygłodniałe zwierzaki.
- Już was nakarmię spokojnie - Odezwałem się do zwierząt, biorąc ich miseczki do ręki, nakładając im jedzonko, stawiając na ziemi. Patrząc, jak zaczęły ze smakiem spożywać swoje jedzonka.
Przyglądałem im się chwilę z uwagą, w oczach nim wróciłem do mojego biedaczka, który znów trząsł się z zimna no i co ja z nim mam? Jak ja mam wrócić do pracy, gdy on jest w takim okropnym stanie? No nie mogę, chociaż bardzo by chciał.
- Potrzebujesz czegoś? - Zapytałem, gdy tylko wszedłem do pokoju, od razu dorzucając drewna do kominka, nie chcąc, aby pokój stał się jeszcze cieplejszy, o ile w ogóle jeszcze cieplejszy mógłby się stać.
- Nie chce nic, chce tylko ciebie - Wyszeptał, a ja jedynie kiwnąłem głową na jego słowa, robiąc to, o co mnie prosił, kładąc się obok niego, pozwalając mu wtulić się w moje ciało, dając mu wszystko to, co chciał, a wszystko, co chciał to ja..
Dni mijały, a ja do pracy nie wróciłem, przez cały czas musząc opiekować się moim mężem, który ledwo co sobie radził. A ja, aby mu pomóc, cały czas trwałem przy nim każdego dnia i każdej nocy pilnując, aby czuł się lepiej aż do nadejścia wiosny.
To był bardzo długi okres dbania o niego i pilnowania, aby cały czas był ciepły, leżenie przy nim było bardzo przyjemne, ale i męczące nie do tego w końcu byłem stworzony, aby leżeć i spać, nie potrafiłem robić tego cały czas, a mimo to musiałem, musiałem, aby to on poczuł się lepiej.
Wiosna była już znacznie przyjemniejsza od zimy a Sorey nareszcie wyszedł z łóżka, a nawet z domu mogąc cieszyć się słońcem, które dla niego samego było zbawieniem.
Zadowolony siedział na tarasie a ja razem z nim z gorącą czekoladą w ręce.
- Nareszcie jest ciepło - Wymruczał pełen życia, nabierając znów swoich naturalnych kolorków, wyglądając jak dobrze jak zawsze poza zimą, kiedy to wygląda, jakby umarł.
- Nareszcie nie będziesz męczył się w łóżku - Wyznałem, popijając gorący napój, który tak bardzo mi smakował.
- Nie męczyłem się, leżenie z tobą jest bardzo przyjemne - Wyznał, uśmiechając się do mnie głupkowato.
Słyszą te słowa, uśmiechnąłem się do niego delikatnie, zbliżając się do jego ust.
- Samo leżenie jest przyjemne, ale są jeszcze przyjemniejsze zajęcia - Wyszeptałem rozbawiony, całując jego usta. - Wiesz, tak sobie myślę, skoro już czujesz się lepiej i wszystko z tobą w porządku to może wrócimy do pracy? I tak nic nie trzyma nas w domu - Odezwałem się, patrząc mu w oczy, myśląc o tym na poważnie, dzieci nie mamy, a zwierzęta pozwalają na pracę, dla tego może dobrze byłoby znów zacząć pracować, aby nie zwariować w dużym pustym domu..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz