Sorey odrobinkę przesadzał, byłem w stanie świetnie sona radzić bez jego pomocy, brzuch jeszcze aż tak mi życia nie utrudniał, chociaż przyznam, że plecy już teraz zaczęły nieprzyjemne mnie boleć, a poza tym jest ze mną całkiem dobrze.
Skupię się jednak na czymś ważniejszym jak na przykład obiad, niby tak trywialna sprawa, ale teraz z powodu ciąży ciągle bym coś jadł.
- Zjadłbym może rosół, o tak pyszny rosół - Odparłem, gryząc kolejny kawałek czekolady..
- Rosół? Jego przygotowanie będzie trwało z 3 do 4 godzin, jesteś pewien, że chcesz tyle czekać? - Podpytał, przyglądając mi się z uwagą w swoich rubinowych oczach.
- Tak, chce poczekać i chce zjeść rosół - Przyznałem, odkładając czekoladę, której miałem już dość, co jak co ale i słodkie może się przejeść..
- Dobrze, jeśli tego chcesz - Zgodził się, aby ugotować mi rosół, wstając z kanapy, idąc na chwilę do kuchni, wracając do mnie z chusteczką, wycierając moje usta z czekolady, następnie je całując. - Biorę się do pracy, a ty odpoczywaj - Dopowiedział, co mu uniemożliwiłem, wtulając się w jego ciało, chcąc mieć go jeszcze chwilę przy sobie.
- Jeszcze chwilę, nic cię nie spieszy - Wyszeptałem, wtulony w jego ciało nie chcąc, aby ode mnie uciekał..
Mój mąż oczywiście pozwolił mi trwać przy sobie tak długo, jak długo tylko pozwolić mógł, nim wstał z kanapy, idąc do kuchni, gdzie zabrał się do pracy, gdy ja przez cały czas mu towarzyszyłem, podpowiadając co musi dodać lub jak musi to uczynić, aby rosół był dobry.
I faktycznie był, był bardzo dobry i bardzo chętnie przeze mnie zjedzony.
Po jedzeniu oczywiście byłem już zmęczony i znów musiałem się położyć, ostatni to ciągle tylko jem i śpię I tak płynęły mi dni.
Pewnego dnia, gdy czekałem znów na Soreya który miał wrócić z pracy, usłyszałem pukanie do dziwi, co przyznam, lekko mnie zaskoczyło.
Sorey miał klucze do drzwi i nie musiał, czekać aż ja wstanę z łóżka i otworze mu drzwi.
- Lailah? Miło cię zobaczy - Przywitałem się z kobietą, którą zaprosiłem do domu, doskonałe wiedząc, po co przyszła.
- Witaj Mikleo, jak się czujesz?- Zapytała, przyglądając mi się z tym uśmiechem na twarzy.
- Dobrze, jestem trochę obolały i napuchnięty tu i tam, ale poza tym czuje się dobrze - Wyznałem zgodnie z prawdą, siadając na kanapie trochę zmęczony staniem i chodzeniem, które nie było takie proste przy dwójce maluchów rosnących jak na drożdżach.
- To dobrze, gdzie jest Sorey? - Zmieniła temat, pytając o mojego męża, który właśnie wszedł do domu.
- Właśnie wrócił - Odezwałem się, patrząc w jego stronę, dostrzegając go już po chwili, uśmiechając się do niego szczerze. - Dzień dobry Sorey - Przywitałem się z nim, co zrobiła również Lailah, witając się z moim mężem.
- Dzień dobry Lailah, Dzień dobry owieczko jak się czujesz? - Zapytał, całując mnie w czoło.
- Dobrze naprawdę dobrze - Stwierdziłem, co uszczęśliwiło mojego męża, który od razu zapytał się Lailah, co ją do nas sprowadza, a to, co powiedziała, uszczęśliwiło mojego męża jeszcze bardziej.
Bowiem Lailah przyszła, aby zrobić mi badanie kontrolne, informując nas o płci naszych dzieci.
Badania były bardzo dokładne i trochę nieprzyjemne, ale potrzebne, abyśmy byli pewni, że nasze dzieci są zdrowe.
- I co? Wiesz już? - Zapytał Sorey, który już nie mógł doczekać się odpowiedzi.
- Tak, bliźniaki to dziewczynka i chłopiec - Powiedziała, uśmiechając się do nas ciepło.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz