Szczerze mówiąc, jego pytania związane z jedzeniem strasznie mnie męczyły, nie jestem głodny i nie jem, mimo że wiem o tym, że muszę, muszę jeść, aby dzieci dostawały pokarm.
- Mogę sam coś do jedzenia zrobić - Przyznałem, mimo wszystko nie mając na to najmniejszej ochoty, najlepiej mi leżeć w łóżku tu przynajmniej nic mnie nie boli.
- Możesz to prawda, ale ja chce zrobić to za ciebie i dla ciebie - Wyznał, powodując u mnie łagodny uśmiech, ja to jednak mam szczęście, że go mam.
- Dobrze, skoro tak stawiasz sprawę, zjem naleśniki - Stwierdziłem, mając ochotę na coś słodkiego, a naleśniki słodkie były, a więc spełniały moje wymagania i chęci jedzenia słodkiego.
- Mówisz i masz - Wyszeptał, całując mnie w czoło, nim wyszedł z pokoju, idąc robić mi naleśniki, gdy ja bezczynnie leżałem w łóżku, nie robiąc nic, dosłownie nic.
Sorey przyniósł mi pyszne naleśniki, oczywiście robiąc też dla siebie, aby zjeść posiłek wraz ze mną, chyba już zauważając, że sam nie specjalnie mam ochotę jeść, a mając go przy sobie, jakoś lepiej znosząc to ciężkie dla mnie jedzenie.
Ja wiem, jedzenie jest pyszne i lubię je jeść, ale nie musząc, nie robię tego, nie czując chęci tego robienia.
- Pyszne - Wymruczałem, całując go w policzek.
- Cieszę się owieczko - Wyznał, zabierając puste już talerze do zlewu, znów zostawiając mnie samego a, że byłem najedzony, to padłem zmęczony nie doczekując się już powrotu mojego męża.
Dni mijały nam bardzo szybko, a jednocześnie bardzo męcząco, przy dwójce dzieci czas płynął bardzo szybko, ale każdy dzień był bardzo męczący, oboje musieliśmy zajmować się maluszkami, którymi chciał zajmować się przecież tylko mój mąż, a ja miałem tylko je karmić. Nie zgadzając się na to, stawiałem się mężowi, chcąc się zajmować własnymi dziećmi, Sorey chciał pomagać i to cudowne, ale nie może być tak, że tylko on coś robi a ja tylko leże i pachnę.
- Oj Sorey - Westchnąłem ciężko, gdy znalazłem męża padniętego na kanapie z naszymi szkrabami, które od razu od niego zabrałem, nie chcąc, aby przypadkiem spadły lub tatuś przypadkiem nie zrobił im krzywdy, co jak co ale Sorey swoje waży, a dzieci mógłby tego dobrze nie znieść.
Zanosząc maluszki do naszej sypialni, nakryłem ich kocykiem, całując w czółko, niech sobie śpią, im dłużej śpią, tym dłużej to my możemy sobie odpocząć.
Zamykając za sona drzwi, aby zwierzaki do dzieci nie wchodziły, zszedłem na dół z kocem, którym nakryłem męża, również całując męża w czoło. Niech sobie śpi, niech odpoczywa, zasługuje na to, dba o mnie i o nasze dwa szkraby, musząc w końcu odpocząć.
Nie chcąc mu w tym przeszkadzać, poszedłem do kuchni, aby zrobić sobie coś do jedzenia, wpadając na genialny pomysł ugotowania na obiad gulasz, wszystko było w domu, a samo przygotowywanie obiadu nie trwało również zbyt długo, a to pozwoliło mi dość szybko przygotować posiłek, który zjadłem jeszcze szybciej, zostawiając również posiłek i mężowi, który smacznie sobie w tej chwili spał.
Najedzony pozmywałam po sobie naczynia, idąc do męża na kanapę, aby przytulić się do niego, wpatrując się w jego twarz, odpoczywając w jego ramionach.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz