środa, 2 sierpnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nawet nie wiedziałem, kiedy zasnąłem, trochę odrobinkę zmęczony opieką nad dziećmi, które ostatnimi dniami strasznie domagały się czyjejś uwagi, a że nie mogłem pozwolić Mikleo na jakiekolwiek obowiązki, to ja starałem się je jakoś zająć. To był jeden z powodów, dla którego pewnie odpłynąłem na tej kanapie. Drugi powód to pora roku. Już było coraz bliżej pięknej, cieplutkiej i słonecznej wiosny, no ale alej była zima. Tyle dobrego, że nie byłem chory, bo nie miałem czasu na bycie chorym. Musiałem zajmować się dziećmi, i mężem, i zwierzakami, i domem, i jeszcze czasem nas odwiedzała Misaki, ciekawa swojego nowego rodzeństwa, oraz Lailah, która była zakochana w tej dwójce maleństw, no i ktoś się nimi musiał zająć, ugościć... i kiedy ja tu niby miałbym chorować? No nie mogę, i na szczęście nie chorowałem. A nawet jakbym był chory, to i tak bym nie leżał w łóżku. 
Wracając, zasnąłem na rozłożonej kanapie, wraz z dziećmi, ponieważ już nie miałem za bardzo siły na to, by wstać z tej kanapy i zanieść dzieci do łóżeczka. Obudziłem się także na tej kanapie, no ale bez dzieci, co mnie trochę przestraszyło. Specjalnie położyłem je o strony oparcia, by nie spadły, co się więc z nimi mogło stać? To moja wina. Jeszcze nie wiem, co się z nimi stało, ale to moja wina, Mikleo mnie zabije... 
- Hej, spokojnie, Sorey – usłyszałem łagodny głos mojego męża, co mnie zaskoczyło. Mikleo? A on co tu robił? Powinien odpoczywać na górze, na wygodnym i miękkim materacu, by jego plecy mogły odpocząć. Ten materac tutaj jest zdecydowanie za twardy, czemu on tu się w ogóle położył? 
- Miki? Co ty tu robisz? Gdzie są dzieci? – zapytałem, lekko spanikowany i zaspany jednocześnie. 
- Dzieci zaniosłem do łóżeczka, a ja tu sobie leżę przy tobie, bo się stęskniłem – wyjaśnił, na co westchnąłem z ulgą. Z dziećmi wszystko było w porządku, nic im się nie stało, nie spadły jakimś cudem, nie przygniotłem ich... tylko nadal nie wiem, co tu robi Mikleo. 
- Mogłeś mnie obudzić – bąknąłem cicho, przecierając zmęczone oczy. Chyba, nie powinienem aż tyle spać. Powinienem już dawno wstać, zająć się zwierzakami, przygotować Mikiemu coś do jedzenia, może posprzątać, przynieść drewna z szopy do kominka... podsumowując, troszkę pracy do robienia to ja miałem. A zamiast tego leżałem na kanapie. Tak nie powinienem się zachowywać. Powinienem pomagać Mikleo najbardziej, jak tylko potrafię, a nie sobie leżeć. 
- A po co miałbym to robić? – zapytał, przyglądał mi się z uwagą, czego nie do końca rozumiałem. Czemu on mi się tak przyglądał? Miałem coś na twarzy? A może spałem z otwartymi ustami i trochę mi ślina po brodzie pociekła. Czasem mi się to zdarza, z czego tak do końca nie byłem dumny, no ale nie za wiele mogłem z tym zrobić, no bo jak to się działo, to ja nieprzytomny byłem i nie mogłem jakkolwiek z tym walczyć. Z myślą, że mogłem mieć ślinę na brodzie, od razu otarłem ją wierzchem dłoni, no ale nic na niej nie było, czyli to nie dlatego tak się na mnie patrzył. Co więc było ze mną nie tak?
- No bo ci muszę pomagać. I nie możesz tutaj leżeć, to niezdrowe dla twoich pleców. I też byś się tak na mnie nie patrzył, bo czuję się niezręcznie. Mam coś na twarzy, że się tak na mnie patrzysz? Bo tego nie rozumiem – zapytałem, patrząc na niego podejrzliwie. Jakoś dziwnie wyglądałem? Na pewno dziwnie wyglądałem, bo spałem, a tylko Miki po spaniu wyglądał przepięknie. No ale żeby aż tak na mnie się patrzeć? A może za bardzo przewrażliwiony jestem. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz