Na jego słowa westchnąłem cicho, przewracając oczami, jak on potrafi zajść mi za skórę, traktując mnie jak chorego, a przecież chory nie jestem, kręgosłup wciąż mnie bolało, ale to nie oznacza, że jestem słaby i trzeba mnie niańczyć.
- Przestań, naprawdę proszę cię. Przestań, nie jestem dzieckiem, jestem zdrowy naprawdę zdrowy i nie trzeba mnie niańczyć, nie jestem już w ciąży i nie musisz się o mnie martwić, daj mi żyć tak, jak żyłem przed ciążą - Poprosiłem, uśmiechając się do niego błagająco, chcąc żyć, żyć, tak jak żyłem bez tych zakazów i nakazów, które drażniły mnie już coraz to bardziej.
- Miki ja chce dla ciebie jak najlepiej, chce abyś odpoczywał, bo na to zasługujesz - To co mówił, było bardzo słodkie i on jest słodki, w tym, jak się mną opiekuję, ale nie może być tak, że ja będę całymi dniami leżał, a on robił wszystko za nas dwóch, gdy ja tak naprawdę też umiem i mogę wszystko robić, nawet jeśli po porodzie jeszcze nie doszedłem do siebie. Dzieci miały już dwa tygodnie, a ja wciąż czuje się słaby i zmęczony, medyk co prawda mówił mi, że bóle mogą utrzymać się od trzech do nawet sześciu miesięcy, ja nie wiem, jak ja mam to przeżyć, przecież Sorey z powodu słów medyka szaleje a ja przecież czuje się już dobrze tylko trochę plecy mnie bolą nic wielkiego, prawda?
- Sorey, bardzo się cieszę, że chcesz mi pomagać i, że opiekujesz się nami tak dobrze, ale ja naprawdę potrzebuje żyć tak normalnie, jak żyłem kiedyś - Wyznałem, naprawdę nie wiedząc już jak do niego dotrzeć, aby zaczął mnie słuchać, prośbą? A może groźbą sam już nie wiem.
Mój mąż spojrzał na mnie niepocieszony, nie chcąc się chyba zgodzić, na to abym znów robił wszystko to, co robiłem przed ciążą.
- Dobrze, dobrze pomyśle o tym a teraz zrobię ci obiad - Powiedział, wstając z kanapy, leniwie się rozciągając. - Co byś zjadł? - Dopytał po chwili.
- Nic nie chce jeść i już nie musisz nic robić, zrobiłem obiad i też już go zjadłem no i dla ciebie też zostało - Przyznałem, nie chcąc aby szedł robić mi coś do jedzenia, gdy już wcześniej przygotowałem dla nas posiłek.
- Miki - Westchną ciężko, nic już nie mówiąc, idąc do kuchni, gdzie stało jedzenie, które przyniósł do salonu, przyglądając się jedzeniu, które przygotowałem, biorąc pierwszy kęs do ust, który mu zasmakował, jedząc spokojnie obiad, dokarmiając przy okazji mnie, abym przypadkiem nie chodził głodny, jaki kochany chce, chyba abym zgrub, a wtedy będę wyglądał jak gruba i mała owieczka, a tego chyba by nie chciał. Jeszcze będzie narzekał na to, że jestem grubszy już i tak dostałem ciałka po ciąży i najchętniej już bym zaczął ćwiczyć ale nie umiem, szczerze mój kręgosłup jeszcze mi na to nie pozwala.
- Nie dokarmiaj mnie, bardzo proszę, już zjadłem obiad i nie chce jeść nic więcej - Mruknąłem, pusząc swoje policzki jak niezadowolone dziecko.
- Powinieneś jeść - Stwierdził, na co westchnąłem cicho, kręcąc głową.
- Spójrz na mnie, mi już wystarczy jedzenia - Odparłem, zgodnie z prawdą.
- Przestań, naprawdę proszę cię. Przestań, nie jestem dzieckiem, jestem zdrowy naprawdę zdrowy i nie trzeba mnie niańczyć, nie jestem już w ciąży i nie musisz się o mnie martwić, daj mi żyć tak, jak żyłem przed ciążą - Poprosiłem, uśmiechając się do niego błagająco, chcąc żyć, żyć, tak jak żyłem bez tych zakazów i nakazów, które drażniły mnie już coraz to bardziej.
- Miki ja chce dla ciebie jak najlepiej, chce abyś odpoczywał, bo na to zasługujesz - To co mówił, było bardzo słodkie i on jest słodki, w tym, jak się mną opiekuję, ale nie może być tak, że ja będę całymi dniami leżał, a on robił wszystko za nas dwóch, gdy ja tak naprawdę też umiem i mogę wszystko robić, nawet jeśli po porodzie jeszcze nie doszedłem do siebie. Dzieci miały już dwa tygodnie, a ja wciąż czuje się słaby i zmęczony, medyk co prawda mówił mi, że bóle mogą utrzymać się od trzech do nawet sześciu miesięcy, ja nie wiem, jak ja mam to przeżyć, przecież Sorey z powodu słów medyka szaleje a ja przecież czuje się już dobrze tylko trochę plecy mnie bolą nic wielkiego, prawda?
- Sorey, bardzo się cieszę, że chcesz mi pomagać i, że opiekujesz się nami tak dobrze, ale ja naprawdę potrzebuje żyć tak normalnie, jak żyłem kiedyś - Wyznałem, naprawdę nie wiedząc już jak do niego dotrzeć, aby zaczął mnie słuchać, prośbą? A może groźbą sam już nie wiem.
Mój mąż spojrzał na mnie niepocieszony, nie chcąc się chyba zgodzić, na to abym znów robił wszystko to, co robiłem przed ciążą.
- Dobrze, dobrze pomyśle o tym a teraz zrobię ci obiad - Powiedział, wstając z kanapy, leniwie się rozciągając. - Co byś zjadł? - Dopytał po chwili.
- Nic nie chce jeść i już nie musisz nic robić, zrobiłem obiad i też już go zjadłem no i dla ciebie też zostało - Przyznałem, nie chcąc aby szedł robić mi coś do jedzenia, gdy już wcześniej przygotowałem dla nas posiłek.
- Miki - Westchną ciężko, nic już nie mówiąc, idąc do kuchni, gdzie stało jedzenie, które przyniósł do salonu, przyglądając się jedzeniu, które przygotowałem, biorąc pierwszy kęs do ust, który mu zasmakował, jedząc spokojnie obiad, dokarmiając przy okazji mnie, abym przypadkiem nie chodził głodny, jaki kochany chce, chyba abym zgrub, a wtedy będę wyglądał jak gruba i mała owieczka, a tego chyba by nie chciał. Jeszcze będzie narzekał na to, że jestem grubszy już i tak dostałem ciałka po ciąży i najchętniej już bym zaczął ćwiczyć ale nie umiem, szczerze mój kręgosłup jeszcze mi na to nie pozwala.
- Nie dokarmiaj mnie, bardzo proszę, już zjadłem obiad i nie chce jeść nic więcej - Mruknąłem, pusząc swoje policzki jak niezadowolone dziecko.
- Powinieneś jeść - Stwierdził, na co westchnąłem cicho, kręcąc głową.
- Spójrz na mnie, mi już wystarczy jedzenia - Odparłem, zgodnie z prawdą.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz