Zmęczony spałem jak zabity, nim doszedł do mnie płacz syna, zmęczony otworzyłem oczy, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że jestem tu sam, a do tego wszystkiego zauważyłem również, że nie ma naszej córki, co przyznam, trochę mnie przeraziło.
Musiałem wsiąść kilka wdechów, aby po pierwsze zacząć trzeźwo myśleć a po drugie, aby dojść do tego, że Hana może być gdzieś z tatą, w końcu oboje by nie zniknęli, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
Biorąc synka na ręce, ucałowałem go w czoło, starając się uspokoić, aby nie płakał, mój biedny chłopiec na pewno bardzo go bolą dziąsła a ja się wcale nie dziwiłem temu, na jego miejscu też by mnie bolały, gdyby dopiero co przebijały dziąsła.
Sorey, który usłyszał płacz, przyszedł szybko do pokoju z naszą małą dziewczynką, która przytulając się do taty, trzymała w rączce gryzak, którym się bawiła.
- Obudził cię? - Zapytał, siadając obok mnie na łóżku, zwracając tym samym uwagę naszego synka, który uspokoił się, patrząc na swoją siostrę.
- Tak, ale to nic, w końcu to mój mały synek i mogę się nim opiekować, ile tylko będzie trzeba. Tak i tobą słoneczko też - Zwróciłem się do córeczki, która krzyknęła głośno, machając swoimi rączkami, śmiejąc się do nas.
Sorey zaśmiał się cicho wraz ze mną, gdy nasze skarby zaczęły ze sobą rozmawiać na swój sposób, sprawiając nam radość.
Takie małe a takie wielkie szczęście nam dają.
Zajmując się naszymi dziećmi, poświęciliśmy cały dzień z powodu tego, że nasze dzieci nie chciały spać, spędzając z nami czas, aż w końcu zmęczeni nie padli co i my uczyniliśmy, gdy tylko nadarzyła się taka okazja.
Maluszki rosną jak na drożdżach, a my nim się spostrzegliśmy bliźniaki miały już sześć miesięcy, z dnia na dzień piękniejąc coraz to bardziej.
Nie mogąc się nimi nacieszyć, dziennie spędzałem z nimi czas, jak zawsze rozpieszczając maluszki, nie tak jednak bardzo, jak mój mąż, który kupował im zabawki i różnego rodzaju ubranek musząc sprawiać im przyjemność na każdym kroku, czego nie komentowałem, jeśli tak bardzo mu na tym zależy, nie będę przecież mu marudzić, gdy chce sprawić przyjemność dzieciom, to niech im ją sprawia.
Jednego z naszych codziennych dni po zabawie z dziećmi położyliśmy skarby do kołyski, mając nareszcie czas dla siebie.
Nim jednak przyszedłem do męża, zamknąłem się na chwilę do łazienki, aby przybrać swoją dawną postać. Dzieci od kilku dni i tak nie chciały już pić mleka, zaciekawione normalnym jedzeniem pozwalając mi wrócić do mojego dawnego wyglądu.
Zadowolony z chwili sam na sam z mężem usiadłem okrakiem na jego kolanach, uśmiechając się do niego ciepło, nim połączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Miki - Wyszeptał cicho, kładąc dłonie na moich biodrach. - Nie powinniśmy - Wyznał, mimo wszystko obdarowując mój kark pocałunkami.
- Możemy, tylko musimy być cicho - Szepnąłem mu do ucha, delikatnie je podgryzając.
- My? Chyba ty - Przyznał, mając trochę racji, to ja zawsze jestem głośny nie on.
- W takim razie ja będę cicho lub skorzystamy z salonu - Wyszeptałem, zdejmując swoją koszulkę, odkrywając przez nim swoje ciało, aby mógł po tak długim czasie znów spojrzeć na moje prawdziwe ciało.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz