Sorey nie potrzebnie mi pomagał, ja w końcu nic trudnego do pracy nie miałem, to tylko zwykłe kanapki z tym, co znajdowało się jeszcze u nas w domu, pamiętając również o herbacie dla całej naszej trójki, którą od razu na stół zaniósł mój mąż, wracając po talerze z jedzeniem dla każdego z nas, rozstawiając je na stole, zapraszając Alishe do stołu, rozkładając naszym szkrabom zabawki, aby te zajęły się sobą, gdy my będziemy spokojnie jeść. Niestety albo i stety dzieci widząc, że jemy, przyszły do nas po swojemu do nas mówiąc, otwierając buzię, abyśmy dali im trochę jedzonko, nie mogąc jednak dać im takich dużych kawałków, wstałem z kanapy, idąc po nóż, aby pokroić na małe kawałki własną kanapkę, dzieląc się nią z naszymi maluszkami, aby każde dostało po równo, nie mogąc pozwolić na to by której poczuło się poszkodowane bardziej lub mniej.
- Ja mogłem podzielić się z dziećmi, a ty mogłeś jeść - Powiedział, oczywiście jak zawsze chcąc mojego dobra, gdy tak naprawdę nie było takie potrzeby, ani ja, ani on jeść nie musieliśmy, a to oznacza, że nic mi nie będzie, jak nie zjem, co oznacza, że i mu nic nie będzie, gdy nie zje, dla tego właśnie nie na różnicy między tym, czy ja, czy też on podzieli się jedzeniem z dziećmi.
- Bez znaczenia - Powiedziałem spokojnie, zabierając talerze po jedzeniu, idąc do łazienki, gdzie musiałem umyć naczynia, chowając je w odpowiednie miejsca, wracając do naszego gościa, który właśnie zbierał się do wyjścia.
Pożegnałam się z kobietą tak jak i mój mąż, odprowadzając kobietę do drzwi, w tym czasie ja zabrałem już maluchy do pokoju, aby położyć szkraby, które były zmęczone zabawą z ciocią, padając ze zmęczenia.
Odetchnąłem, od razu siadając na łóżko, a miał być to taki piękny i intymny dzień, a zamiast tego mieliśmy gościa, miłego gościa, którego lubiłem i to bardzo lubiłem, ale w tej chwili wolałbym, aby go w ogóle nie było.
Mój mąż, który wrócił do mnie, wtulił się w moje ciało, delikatnie obdarowując moje ramię pocałunkami.
- Sorey już nie, teraz jestem zmęczony - Przyznałem, zgodnie z prawdą nie mając już siły ani ochoty na zbliżenia, teraz to tylko chciałem spać i nic więcej mnie nie interesowało.
Sorey uszanował moje zdanie, wtulając się w moje ciało, dając mi poczucie bezpieczeństwa, pozwalając odpłynąć do krainy morfeusza.
Dnia następnego nasze dzieci obudziły nas bardzo późno, co byli sporym zaskoczeniem, jednak jeszcze większym buła wizyta Lailah i Alishy, które stwierdziły, że dają nam odetchnąć i zajmą się maluchami.
Wygląda na to, że Alisha tak jak Lailah zakochała się w szkrabach, chcąc je nam zabrać na spacer.
Nie mając nic przeciwko temu, aby zabrali maluchy, przygotowałem im wszystko to, co mogłoby się im przydać, dając kobietą przekąski, które mogą pomóc w uspokojeniu dzieci, które czasem zaczynały bez powodu płakać, tak jakby coś im się miało zaraz stać.
- Tu jest wszystko, co może się wam przydać - Powiedziałem, podając im rzeczy dzieci.
Kobiety stwierdziły, że nie mamy się o co martwić, zabierając maluchy ze sobą.
- Mój panie jak dobrze - Odparłem, padając na kanapę, ciesząc się z chwili wytchnienia.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz