Byłem zachwycony, wręcz szalałem z rozkoszy, gdy mój mąż bez opamiętania dał się ponieść, przyjemności wydobywające z moich ust głośne jęki zachwycenia nie mogąc nawet na chwilę się uspokoić.
Ten dzień, a nawet ta noc, którą spędziliśmy w łóżku, była cudowna i obojgu nam potrzebna. Ten czas razem bez dzieci pozwolił nam nacieszyć się swoją obecnością.
- Brakowało mi tego - Przyznałem, leżąc obok mojego ukochanego Soreya, który dziś naprawdę mnie wykończył, zaspakajając nas, na powiedzmy dzień, a nawet dwa. Półtora roku bez seksu naprawdę potrafi, potrafi psychicznie uderzyć w mężczyznę, który ma swoje potrzeby, mój ukochany facet taki biedy, tyle czasu nic nie robiliśmy co złe na nas oddziałowywało, jak dobrze, że już to wszystko było za nami, nie pozwolimy już nigdy, aby trwało to znów tak długo, dzieci więcej nie będziemy mieli, a przynajmniej taka była moja decyzja na najbliższe dwadzieścia lat.
- Naprawdę? Nie zauważyłem - Zażartował sobie ze mnie, rozmasowując swoje obolałe ramiona, którym się od razu przyjrzałem, delikatnie się krzywiąc.
- Oj przepraszam, troszeczkę mnie poniosło - Przyznałem, zażenowanie swoim zachowaniem lecząc jego biedne plecy, które wyglądały naprawdę źle z mojego powodu.
- Nic nie szkodzi owieczko, taka cena to żadna cena - Stwierdził, łącząc nasze usta w zachłannym pocałunku, dłonie kładąc na pośladkach, chcąc jeszcze troszeczkę pieszczot, na co zawsze była ochota i moja zgoda, gdyby nie pukanie do drzwi sprowadzające nas na ziemię.
W pośpiechu musieliśmy się ogarnąć, aby wyjść z naszej sypialni.
- Ja już zejdę, a ty się popraw - Poprosił Sorey, wychodząc z naszej sypialni, zajmując się gośćmi, którymi okazała się Misaki z naszymi szkrabami.
Gotowy również mogłem zejść na dół, aby przywitać się z córką i szkrabami uświadamiając sobie powrót do rzeczywistości. No i znów wróciliśmy do naszej rzeczywistości, czy jest ona nudna? Nie, wręcz przeciwnie jest cudowna, bycie rodzicem jest naprawdę cudownym uczuciem, męczącym, ale cudownym.
Misaki spędziła z nami czas, proponując częstsze zabieranie dzieci na cały dzień i noc, chcąc w taki sposób przygotować się do macierzyństwa, naturalnie wszystko to odbędzie się po ślubie a skoro o ślubie mowa. Nasi młodzi zaplanowali ślub na przyszły miesiąc, a to oznaczało, że już niedługo będziemy tańczyć na ślubie naszej córeczki.
Misaki podziękował nam za gościnę, musząc wracać do domu, żegnając się z nami, życząc nam miłego dnia.
- Poczekaj Misaki, odprowadzę cię - Zawołał Sorey, chcąc odprowadzić córkę do domu, aby ta sama nie wracała do domu sama przez las.
- Tato nie musisz, sama sobie poradzę - Odpowiedziała, twierdząc, że sama sobie poradzi, nie chcąc fatygować swojego taty w odprowadzaniu jej do domu.
- Żaden problem, odprowadzę cię, Miki dasz sobie radę? - Zapytał, tym razem zwracając się w moją stronę.
- Oczywiście, że dam sobie radę, niczym się nie przejmuj, odprowadza Misaki i kup jedzenie dla zwierzaków i może jakieś warzywa dla dzieci na obiad - Poprosiłem, zdając sobie sprawę, że to dobry pomysł, aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Dobrze kupię, co tylko chcesz - Zgodził się, zabierając ze sobą sakiewkę z pieniędzmi, całując mnie na do widzenia.. - Będę, najszybciej jak się tylko da - Zapewnił mnie, nim wyszedł z córką, pozostawiając mnie z bliźniakami.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz