Muszę przyznać, strasznie się zaskoczyłem pomysłem Mikleo. Nie tego się spodziewałem, myślałem, że to dobiorę się do jego ciała, a nie on do mojego, no ale i to było i tak bardzo przyjemne. To, co moja Owieczka wyprawiała swoim językiem, ustami... nie sądziłem, że on potrafi takie rzeczy. Czy on kiedykolwiek pieścił moje ciało w ten sposób? Nie przypominałem sobie. No ale moja pamięć taka trochę mierna, więc mogłem się mylić. Albo tak dawno nie uprawiałem seksu, że już mi się zapomniało. No przepraszam bardzo, ale blisko półtorej roku bez seksu to strasznie dużo. Za dużo, jak dla mnie. W porównaniu z tym, ile wcześniej się kochaliśmy... nie licząc oczywiście tej feralnej zimy, wtedy to ja w ogóle nie miałem siły na życie, a co dopiero na kochanie się, no ale ten jeden okres się nie liczy, bo potem to wszystko nadrobiliśmy, i to z nawiązką. Więc teraz najwyższa pora, by nadrobić to półtorej roku, no ale wtedy to chyba z tydzień byśmy z sypialni nie wychodzili, no a tyle czasu nie mamy. Przy dobrych wiatrach będziemy mieć wolną noc, i nie więcej, coś mi się nie wydaje, że bliźniaki wytrzymają bez nas długo.
- Było prawie idealnie – powiedziałem, podpierając się na łokciach. Owszem, potrzebowałem chwilki, by dojść do siebie, no ale to dosłownie była chwilka i już byłem gotów do działania. Za długo nie działałem, by teraz poprzestać na jednym razie.
- Prawie? Co więc powinienem poprawić? – dopytał, przyglądając mi się czujnym spojrzeniem. Mój Panie, jaki on był w tym momencie seksowny. Znaczy się, zawsze był seksowny, ale teraz, w tej pozycji, z tym spojrzeniem wydawał się tak wyjątkowo seksowny. Już nie słodziutka Owieczka, ale właśnie seksowy kociak. Dawno go takiego nie widziałem.
- Byłbym rad, gdybyś mnie już więcej nie nazywał kaczuszką – powiedziałem zgodnie z prawdą. To nie brzmiało jakoś szczególnie fajnie, zwłaszcza w łóżku. Poza łóżkiem niech mnie już nazywa, jak chce, już się nawet odrobinkę do tego przyzwyczaiłem.
- Och? Bo jak nie, to co? – spytał zadziornie, unosząc do góry jedną brew, niespecjalnie przejmując się moimi uwagami. A to akurat żadna nowość, Miki kocha się ze mną przekomarzać zawsze i wszędzie.
- Bo jak nie, to cię ukarzę – powiedziawszy to, jednym stanowczym ruchem przekręcając się wraz z nim tak, by Mikleo był pode mną, czyli tak, jak być powinno. No i teraz czułem się na właściwym miejscu.
- Chyba miałeś mnie zniechęcić, a nie zachęcić – spytał rozbawiony, podgryzając zachęcająco dolną wargę.
- Zobaczymy, co powiesz, jak już z tobą skończę – powiedziałem z szelmowskim uśmiechem, w końcu dobierając się do jego ciała, czekając na to całe półtorej roku. Nigdy więcej tak długich przerw, bo nie wytrzymam.
Najpierw miałem zamiar zacząć delikatnie, i powoli wiedząc, że to Mikleo doprowadza do szaleństwa. No ale jak już moje usta przywarły do jego ciała, do nozdrzy dotarł jego właściwy zapach, nie ten za słodki i kobiecy, i w końcu mogłem usłyszeć jego wspaniałe jęki... no nie mogłem być delikatny i powolny. Dość szybko dałem się ponieść emocjom, zdecydowanie skupiając się na zaspokojeniu swoich i jego potrzeb, niż na byciu powolnym i dokładnym. I sądząc po dźwiękach, które wydobywały się z jego słodkich ust, oraz tym, jak mocno wbijał paznokcie w moje plecy, Miki chyba nie miał mi tego za złe. Czasem miałem jakieś przebłyski tego, że skóra z moich pleców jest wręcz zdrapywana, ale niezbyt się tym przejmowałem. Jak Miki aż się wbił aż do krwi, no to trudno, przeżyję. Najważniejsze, by jemu było dobrze.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz