niedziela, 6 sierpnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie mogłem pozwolić, by moja większa córeczka wracała sama do domu przez te wszystkie ciemne uliczki, które w sumie nie były ciemne, bo był przecież dzień, no ale kto powiedział, że złe rzeczy dzieją się tylko w nocy? W dzień one również mają miejsce. Noc wydaje się straszniejsza, bo nie można dostrzec, co kryje się w mroku, no ale nie znaczy to, że tylko wtedy jest niebezpiecznie. Poza tym, trzeba było kupić warzywa dla naszych maleństw, jak to stwierdził Miki, oraz zjedzenie dla naszych zwierzaczków. Chociaż, po co nam warzywa dla dzieci? Przecież mamy ogródek warzywny, i z niego warzywa. Chyba, że Miki miał na myśli takie warzywa, których my nie hodujemy, to wtedy faktycznie, mogę kupić jakieś... nie wiem, mogę kupić brokuły. Ale dzieci z reguły brokuł nie lubią, to może co innego. A może zamiast warzyw owoce wezmę? Owoce są lepsze. I smaczniejsze. Nie tylko dzieci zjedzą, ale i ja. Może nawet Miki jakąś truskawkę złapie...? Tak, zamiast warzyw to wezmę owoce. Warzywa mamy z własnego ogródka. 
- I jak tam opieka nad małymi dziećmi? – zacząłem rozmowę, nie mogąc tak podróżować w ciszy. Kto lubi podróżować w ciszy? Przecież to jest okropne, tak po prostu iść w milczeniu. Ja to zawsze musiałem mówić do kogoś, nawet do siebie samego, chociaż to jeszcze mi się nie zdarzyło, za co zdarzyło się Mikleo, no ale na szczęście on już tego nie praktykuje, strasznie się wtedy o niego martwiłem... najważniejsze, że teraz jest wolny, tak w pełni. Powinienem się teraz skupić na Misaki, nie na Mikim i jego demonie, którego już nie ma. Swoją drogą ciekawe, co się z nim stało... Lailah powiedziała, że już się nim zajmie, ale nie wytłumaczyła, co ma na myśli. Stop, myśl o Misaki, to z nią teraz rozmawiasz, i to o dzieciach. 
- Sądziłam, że to będzie gorsze – przyznał, na co pokiwałem powoli głową. Teraz, jak już tyle nie płaczą, bo już są przyzwyczajone do wyrastania ząbków, i nawet da się z nimi jako tako pogadać, już troszkę chodzić zaczynają... może i jest przy nich więcej pracy, ale ta praca już zaczyna dawać jakieś rezultaty. No i przede wszystkim mniej płaczą, ale to tak dużo mniej, więc jako tako się nawet da wyspać. 
- Bo chyba taki najgorszy okres już za nimi. Okres ząbkowania to coś przeokropnego. Nie chcą spać, nie chcą jeść, tylko ciągle płaczą. I ty jesteś zirytowana, bo jesteś zmęczona, i one są markotne, bo są zmęczone. Nie da się żyć – przyznałem szczerze, co chyba ją trochę przestraszyło. Lepiej w sumie, aby teraz wiedziała, na co się pisze, niż później miała zaskoczenie. Jeszcze musi przetrwać okres samej ciąży... no ale o tym to już powinna pogadać z Mikim, nie ze mną, bo ja tego nie przeżywałem, ja tylko starałem się jakoś pomóc Mikleo, a jak mi to wyszło, to nie wiem. 
- Naprawdę to jest aż takie złe? – zapytała z lekkim powątpieniem. 
- Prawdopodobnie jest gorsze, bo mama mówiła mi, że te dzieci rosną nieco szybciej niż Merlin, więc tym samym wszystkie te procesy troszkę szybciej przebiegają niż u takich ludzkich dzieci... no ale jak to się już przetrwa, to później się wydaje troszkę lepiej. A jak jest dalej, to nie pamiętam, no ale jak na razie nie narzekam, Ale pamiętaj, że jak już się zdecydujesz na dzieci, to zawsze ci z mamą pomożemy, jeżeli tylko będziesz takowej pomocy potrzebować – obiecałem, przytulając ją lekko. Faktycznie, mamy teraz dużo roboty z naszymi bliźniakami, ale dla mojej pierwszej księżniczki zawsze znajdę czas. – A teraz pomożesz mi wybrać jakieś owoce dla twojego rodzeństwa – dodałem, kiedy już zauważyłem rozłożone stragany w oddali. 
- Mama chyba prosiła cię o kupno warzyw – zauważyła słusznie. 
- Bo mama chyba zapomniała o tym, że warzywa mamy w ogródku. Za to owoców już niezbyt, dlatego wezmę jakieś owoce. Poza tym, owoce są znacznie smaczniejsze – wyjaśniłem jej swój punkt rozumowania. Oby tylko Miki też to zrozumiał... no ale zrozumie, na pewno. A jak będzie chciał czegoś jeszcze, no to jeszcze raz pójdę, co to w końcu dla mnie, tyle energii miałem, że to dla mnie nic takiego. Szkoda, że nie mogę tego inaczej wykorzystać... Chociaż jeden dzień dla nas mieliśmy, to za bardzo narzekać nie mogłem, mimo, że troszkę na to ochotę miałem. Ale muszę być cierpliwym mężczyzną. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz