Muszę przyznać, spodziewałem się trochę większego otwarcia na moją osobę. Tego, to ja się mogłem domyślić już dawno temu. Jedyna nowa rzecz, której się dowiedziałem jest taka, że zabił kobietę. Czy to jednak jest coś bardzo znaczącego? Nie wydaje mi się. Podobnie jak nie wydaje mi się, że w tym momencie powinienem mu odpowiedzieć „no i co z tego”. Tu raczej trzeba było być... Jak to on mówił? Subtelny? No z tym mogę mieć mały problem. Cóż, sam wpakowałem się w te sytuację, i sam z niej teraz muszę jakoś wyjść.
– Jestem pewien, że to był wypadek – powiedziałem po chwili ciszy, opierając głowę o jego tors.
– Wypadek, czy nie wypadek, niewinna osoba straciła życie. I dlatego nigdy już nie wezmę broni do ręki, by nikogo więcej nie skrzywdzić – odpowiedział, a ja wyczułem a jego głosie niechęć.
– Ale wiesz, że bez broni też można kogoś zabić, prawda? – wypaliłem, nim zdążyłem pomyśleć. Dla mnie to było po prostu czystą głupotą, narażać swoje życie dlatego, że raz przypadkiem się kogoś zabiło, i to jeszcze pewnie podczas akcji ratunkowej, która... cóż, nie wiem w sumie, jak dawno było, takich szczegółów nie znam. Chyba jednak faktycznie troszkę brakowało mi empatii i zrozumienia, jak tak teraz sobie nad tym myślę. – Zapomnij o tym, głupi jestem. Chodzi mi o to, że nie zrobiłeś tego z premedytacją. Nie znam całego kontekstu tej sprawy, mogę się tylko domyślać, jak to mogło wyglądać. Ale za to śmiało mogę przyznać, że znam ciebie. I także śmiało mogę powiedzieć, że na pewno próbowałeś wszystkiego, by ją uratować. Nie jesteś mordercą, jesteś bohaterem. I nie ma sensu, byś dalej katował się za dawną sprawę, i narażał siebie na niebezpieczeństwo tylko z tego powodu – mówiąc to wszystko głowę miałem odwróconą tak, by móc na niego patrzeć.
- Bardzo miłe jest to, co mówisz, ale i tak pozostanę przy tym, by nie używać broni – odpowiedział grzecznie, siląc się na lekki uśmiech.
- W szoku bym był, gdybyś po takich słowach magicznie stwierdził, że jednak zaczniesz z powrotem jej używać. Chcę tylko, byś się nad tym zastanowił, bo to tylko kwestia czasu, nim w końcu trafisz na kogoś, do kogo pokonania będzie potrzebna broń – wyjaśniłem, z powrotem wygodnie kładąc się na jego ciele. Wypiję herbatę i chyba pójdę spać, jutro czeka mnie długi i pracowity dzień.
- Ja też mogę mieć do ciebie pytanie? – spytał po chwili, rysując jakieś wzorki na moim brzuchu.
- Możesz, tego ci nie zabronię – odpowiedziałem, popijając herbatę, która naprawdę łagodziła moje zdarte gardło.
- Możesz mieć każdego, a mimo to wybrałeś mnie. Dlaczego? – na jego słowa zmarszczyłem lekko brwi. Naprawdę to go tak zastanawiało?
- A dlaczego miałbym nie? – odpowiedziałem pytaniem, chcąc wpierw zrozumieć, co go skłoniło do takich przemyśleń.
- Bo ja nie mam ci nic do zaoferowania. A ty powinieneś mieć piękną żonę, gromadkę dzieci, i to wszystko z kimś, kto jest twojego pokroju.
- Brzmisz, jak moja babka – mruknąłem, trochę się chmurząc na samo wspomnienie o tej kobiecie. – Sam nie wiem, dlaczego akurat ty. Po prostu dobrze się przy tobie czuję, i cały czas chcę przy tobie być. I odczuwam także silną potrzebę dbania o ciebie. Czy ta odpowiedź cię satysfakcjonuje? – odpowiedziałem, mając nadzieję, że rozwiałem wszelkie jego wątpliwości. Jego pytanie tak właściwie dosyć trudne było, bo ja tak o emocjach nie potrafiłem rozmawiać i trudno mi opisać, co tak właściwie przy nim czuję, ale mam nadzieję, że takie ogólniki mu wystarczyły.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz