O mój boże czy on tak mówi poważnie? Czy on tak poważnie? Co za bałwan z tego mojego męża.
- Za głupotę, Sorey z kim Misaki może być w ciąży? - Zapytałem, dostrzegając rozbawieniem na twarzy naszej córki, jak dobrze, że się za to nie obraziła, bo szczerze mogła.
- A bo ja wiem - Odpowiedział, za co znów chciałem strzelić go w ten głupi łeb.
- Na boga co ja z tobą mam. Misaki nie przejmuj się tatą, on jeszcze nie jest do końca sobą, ostatnio zachorował i takie są tego skutki - Musiałem wytłumaczyć córce skąd u ojca to głupie pytanie, które nigdy nie powinno mieć miejsca.
- Nic nie szkodzi, wiem jaki nieogarnięty czasem jest tata - Powiedziała, uśmiechając się do nas łagodnie, nie mając na sześcienny pretensji do taty za te wypowiedziane słowa. A to dobrze, bo jeszcze tego byłoby nam trzeba.
- Oj tak bardzo - Westchnąłem, podchodząc do córki, uśmiechając się do niej szczerze. - Gratuluję, tak bardzo się z tatą cieszymy - Szczęśliwy przytuliłem córkę, ciesząc się jej szczęściem, bycie mamą to coś naprawdę pięknego, coś, czego nigdy nie pożałuje, co prawda są wzloty i upadki, ale jakie byłoby życie bez radości i złości na szkraby, które się samemu urodziło.
- Już nie mogę się doczekać tego małego szkraba - Misaki była szczęśliwa i to było widać, ale czy kogoś mogło to zaskakiwać? Tak długo się starali i gdy w końcu im się to udało, mogą być najszczęśliwszymi istotami na ziemi.
Ciesząc się jej szczęściem, rozmawiałem z córką, o tym, jak może się czuć, podczas ciąży o tym, jak może być jej ciężko, ale i o tym, jak będzie szczęśliwa, czując ruch dziecka w swoim łonie.
Misaki trochę u nas posiedziała, zjadła u nad obiad, wypiła herbatę i wróciła do domu, gdzie powinna teraz dużo odpoczywać, aby nic jej ani dziecku nie zaszkodziło.
Zamykając za córka z uśmiechem, zerknąłem na męża, który dziś naprawdę się popisał.
- Jesteś naprawdę okropny - Powiedziałem, czym zaskoczyłem Soreya.
- Ale co ja zrobiłem? - Mruknął, pusząc swoje policzki, patrząc na mnie z obrazą.
- Co zrobiłeś? Sorey kto pyta swojej córki o to, z kin jest w ciąży? - Zapytałem, licząc na mądrą odpowiedź.
- Każdy rodzic? - No i tyle byłoby z inteligentnej odpowiedzi.
- Słucham? Przecież dobie wierz, że ma męża, to pytanie było głupie - Mruknąłem, przewracając oczami.
- A no bo ona ma męża, całkiem o tym zapomniałem - Powiedział, w tej samej chwili uśmiechając się do mnie głupkowato.
Na te słowa i jego zachowanie walnąłem się w czoło, nie dowierzając w to, co właśnie słyszę, mój mąż jest naprawdę inteligentny inaczej ale co zrobić przecież nie przestanę go kochać z powodu jego głupoty.
- Mój panie, Sorey idź, się połóż, ewidentnie potrzebujesz jeszcze trochę odpocząć - Odezwałem się, kręcąc przy tym głową, oby to był tylko skutek uboczny jego przeziębienia, bo jeśli on tak mówi serio, to ja chyba przestanę w niego wierzyć.
- Nie chce sam - Mruknął, patrząc na mnie z niezadowoleniem.
- Zaraz do ciebie dołączę, ale najpierw zwierzaki.. - Przyznałem.
- Mogę ci pomóc? - Zapytał, z nadzieją 2 głosie.
- Jak musisz - Zgodziłem się, nie chcąc się z nim kłócić, dobrze już wiedząc, jak mógłby się zachować, gdybym mu odmówił.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz