Uśmiechnąłem się złośliwie na jego słowa, ale w żaden sposób ich nie skomentowałem. Trochę zmęczony po takich doznaniach byłem. I jeszcze przecież trzeba było jutro wcześnie wstać, co mi niezbyt się podobało. Dzisiaj było bardzo miło, jak nie trzeba było iść. Znaczy, trzeba było, ale my sobie odpuściliśmy, i to było piękne. Jutro też bym sobie odpuścił, ale raczej nie wypada, skoro dzisiaj nie byliśmy. Nie widziałem za bardzo sensu, by tam iść, skoro znów czeka nas nudny, nic nie znaczący patrol, no ale już to jakoś przecierpię.
Zadowolony okryłem się kołdrą, by przypadkiem się nie wyziębić przez noc, i zamknąłem oczy, ciesząc się jego obecnością. Muszę zrobić coś, by do tego ślubu nie doszło. Jak na tę chwilę, nie wyobrażam sobie swojego życia bez odwiedzania go. Z jednej strony w niektórych kręgach posiadanie kochanka czy kochanki było całkowicie normalne, to jednak nie będzie to samo. Nie mówiąc już o tym, że to byłaby zdrada, a ja się w takie rzeczy nie bawiłem. O tym będę myśleć dopiero rano...
Następnego dnia otworzyłem oczy jak zwykle pierwszy. Haru musiał być troszkę bardziej wykończony, wczoraj troszkę go nie szczędziłem, zasługiwał na karę za swoje zachowanie. Mógł z nim nie rozmawiać i ładnie mu odmówić. Jedna prosta rzecz, a ile by mogła zmienić... Chociaż, to nawet dobrze, bo dzięki temu mogłem się wyżyć, a na to nieczęsto mam okazję. I też nie jakoś bardzo często mam na to ochotę. Zdecydowanie bardziej wolę być zaspokajanym niż zaspokajać.
Wstałem i cicho zabrałem się za ogarnianie swojego ciała, wcześniej karmiąc zwierzęta, które niezbyt chciały ode mnie odejść, kiedy tylko się pojawiłem. Niech już mają to śniadanie. W zamian mam nadzieję na bardzo dobre śniadanie ze strony Haru.
Kiedy wyszedłem z łazienki, znów piękny, pachnący i jak najbardziej idealny, jak tylko mogłem być, Haru już wstał. Całkiem ładnie, wyglądał, muszę przyznać. Taki całkowicie w nieładzie, z szyją pełną w malinkach, nieco niewyspany i roztargniony. I że ja miałbym się z kimś nim dzielić? Nigdy w życiu. Jest mój, w każdym tego słowa znaczeniu.
– Dzień dobry – powiedziałem, w całkiem dobrym humorze.
– Mógłbyś się przestać nade mną pastwić – mruknął, chyba w niezbyt dobrym humorze. Chyba coś go boli... cóż, jak go raz na jakiś czas trochę poboli, to się nic nie stanie. Poboli i przestanie. Do takiego bólu nawet idzie się przyzwyczaić, wiem, co mówię.
– Nie pastwię. Tylko grzecznie i kulturalnie się przywitałem – powiedziałem spokojnie, podchodząc do niego i opierając się o blat, by móc patrzeć na jego twarz.
– Dzień dobry – wymamrotał. No, i jak już się ładnie przywitaliśmy, to teraz faktycznie mogę się trochę nad nim popastwić. Nie jakoś bardzo, oczywiście, tylko tak troszkę. Wczoraj w końcu on zwyzywał mnie od latach, a ja aż tak mały nie jestem. Wiem, że najwyższy nie jestem, no ale mały? Bez przesady.
– Podoba mi się twoja szyja – powiedziałem, po czym chwyciłem go za koszulkę i pociągnąłem do siebie, by móc ucałować jego usta. – Powinienem częściej cię tak znaczyć – dodałem, uśmiechając się do niego zawadiacko.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz