Nie za bardzo wiedziałem, czemu Haru położył się na dywanie przed kominkiem, a nie obok mnie. Zimno mu było? Obraził się na mnie? No cóż, jego wybór. Skoro woli spać tam, a nie tu ze mną, to się nie będę prosił. Nigdy się o nic nie proszę i prosić nigdy nie będę. Wyjątkiem będzie jedynie ten dzień, w którym poproszę go o rękę, ale to jest na razie strasznie odległa przyszłość. Chyba. Sam nie wiem.
Tak więc zamknąłem oczy, ułożyłem się wygodnie i próbowałem zasnąć... no właśnie, próbowałem. Bo nie potrafiłem. Mimo wcześniejszej drzemki, dalej byłem zmęczony. Chciałem spać, mój organizm chciał spać. A mimo to, nie zasypiałem. To niedobrze, rano znów trzeba będzie wstać wcześnie, bo przecież trzeba się umyć, ubrać i zjeść przed pracą, a do tego wszystkiego trzeba zająć się Haru. Wiedziałem to doskonale. Czemu więc nie zasypiałem?
Kręciłem się wręcz z jednej strony na drugą. Przytulałem się do to do poduszki, to do kołdry, próbowałem się ułożyć pod takim kątem, a to pod jeszcze innym, ale nic z tego. Kilka razy nawet udało mi się zasnąć, ale budziłem się kilka minut po tym, a przynajmniej takie miałem wrażenie. Czemu tak jest? Przecież pada, a człowiekowi najlepiej się śpi właśnie, kiedy słychać deszcz. Już nie mówiąc po prostu byłem zmęczony.
W pewnym momencie usłyszałem ciche i jednocześnie bardzo charakterystyczne człapanie psich łapek, które już trochę poznałem. Otworzyłem jedno oczy i dostrzegłem przed sobą Haru, a to tylko dlatego, że dalej paliło się w kominku. Pies wyglądał chyba na zmartwionego. Chyba, bo dalej nie potrafiłem zrozumieć niektórych emocji malujących się na jego pysku. Miałem nadzieję, że już wkrótce wróci do swojej postaci. To było naprawdę męczące.
- Stało się coś? Znów chcesz na dwór? – zapytałem, już gotów wstać, by go wypuścić, ale Haru szczeknął cicho jeden raz. A więc nie... co się więc stało?
Pies po chwili, choć z pewną niechęcią, wskoczył na łóżko, kładąc się obok mnie. A więc po prostu chciał zmienić miejsce snu... ja tam w sumie narzekać nie zamierzam, wolę, jak Haru śpi obok mnie, nawet jak jest psem i trochę tym psem śmierdzi. Zadowolony z takiego obrotu spraw westchnąłem cicho, przytulając się do jego ciała. Jak ja uwielbiałem się do niego przytulać... może to tego mi brakowało do zaśnięcia? Nie obchodziło mnie to, najważniejsze było to, że w końcu mogłem normalnie zasnąć i wypocząć przed jutrzejszym dniem.
Tradycyjnie obudziłem się wcześnie, mimo, że niezbyt miałem ochotę. Z tego, co widziałem, to padało, a ja strasznie nie lubiłem, kiedy padało. Przemarznę, przemoknę, i tyle z tego dzisiejszego dnia będzie. Na szczęście jeszcze dzisiaj, i jutro, i w końcu weekend wolny. Mam nadzieję, że dzisiaj będę już mógł porozmawiać z Buntą. Chociaż... sam nie wiem, czy powinienem. Powie coś głupiego i zabiję go gołymi rękoma. Będę musiał poczekać, aż Haru wróci do swojej postaci, by mógł zareagować, gdy ja przesadzę. Za to dzisiaj możemy przesłuchać Odę, no chyba, że on został przydzielony innej parze. A jak nie, no to cóż... czeka nas spokojny patrol. Po wczorajszym dniu pełnym akcji trzeba też odpocząć, czyż nie?
Kiedy wyszedłem z sypialni, czysty i pachnący, z idealnie ułożonymi włosami, podszedłem obudzić Haru, który leżał na łóżku z brzuchem do góry. Właśnie po tym brzuszku go podrapałem, uśmiechając się delikatnie pod nosem na widok jego pyska. Było w nim coś takiego rozczulającego... ale uważałem tak tylko dlatego, że to jest Haru. Gdyby to był zwyczajny pies, nie byłbym dla niego tak pobłażliwy.
- No już, Haru, pora wstawać. Trzeba zjeść śniadanie – powiedziałem, a pies na słowo „śniadanie” podniósł gwałtownie łebek do góry, rozglądając się dookoła. Miło z jego strony, że reaguje w ogóle na cokolwiek, chociaż też fajnie by było, gdyby reagował na mój głos, a nie na fakt, że zaraz dostanie jeść.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz