Przebudziłem się późnym wieczorem, podnosząc do siadu, znów czując okropny ból i do tego jeszcze większą pustkę, nie było mojego mąż, no i dlaczego nie było go obok mnie? Przecież prosiłem go, aby położył się obok mnie.
Zaskoczony rozejrzałem się po sypialni, zastanawiając się, czy aby mój mąż się gdzieś tu nie podziewa, no i był, zajął fotel zamiast łóżka i dlaczego? Nie wiem, ale tego zapewne się zaraz dowiem.
- Sorey kotku, hej obudź się - Odezwałem się, przerywając ciszę, która panowała przez późną noc, która panowała na zewnątrz.
Mój mąż nie zareagował, śpiąc nadal na tym okropnym fotelu.
Nie widząc innego wyjścia, wstałem powodu z łóżka, nie chcąc niczego zrobić swojej biednej ręce, ona już i tak swoje wycierpiała.
- Sorey, obudź się - Wyszeptałem, starając się być cicho, aby nie wybudzić go ze snu zbyt agresywnie.
- Miki, pięć minut - Wyszeptał, nawet nie otwierając swoich oczu.
- Wstań, chodź do łóżka - Poprosiłem, chwytając jego rękę. - Sorey, sam cię nie przyniosę, musisz mi pomóc - Dodałem, musząc prosić go o pomoc, bez której nie byłem w stanie sobie z nim poradzić.
- Już, już - Mruknął przez sen, wstając z fotela, idąc do łóżka, na które padł, zasypiając snem twardym.
Rozbawiony jego zachowaniem pokręciłem głową, kładąc się obok męża, wtulając delikatnie w jego ciało, teraz nie czując tej pustki, nareszcie był przy mnie i niczego więcej już nie było mi trzeba. No dobrze, może nic poza tym, że wciąż strasznie bolała mnie ręka, miło by więc było, gdyby przestała, ale trochę sobie na to zasłużyłem, w końcu nikt nie kazał wyskakiwać mi przez okno, za głupotę niestety trzeba płacić.
Nie mogąc więc narzekać, wtuliłem się ciało męża, powoli mimo bólu starając się zasnąć i, mimo że trwało to bardzo długo w końcu się udało, zasnąłem i tylko to w tamtym momencie się liczyło.
Rano obudził mnie Sorey, który wstał z łóżka bardzo zdziwiony tym, że się na nim a ogóle znalazł, cóż robił to, prawie że na śpiącego, a więc miał prawo tego nie pamiętać, ale stało się coś w nocy? No właśnie nie dlatego mam nadzieje, że dziś w nocy będzie ze mną spał, w innym wypadku mogę się na niego ostro za to pogniewać.
- Co ja robie na łóżku? Z tego, co pamiętam, spałem na fotelu - Mruknął zaspany, myśląc nad tym, co się właśnie wydarzyło
- I dobrze pamiętasz, bo tak było, natomiast ja w nocy budząc się bez ciebie, nie mogłem spać, dlatego poprosiłem, abyś położył się obok mnie i właśnie w taki sposób reszta nocy spędziłeś w łóżku - Wyjaśniłem, nie widząc w tym naprawdę niczego złego.
- To było nie rozsądne, a co gdybym ci coś zrobił? - Odezwałem się przerażony tą myślą.
- Ale nie zrobiłeś - Odpowiedziałem krótko.
- Nie, ale miałem - A on znów swoje, co za człowiek.
- Daj spokój, ja nie chcę spać sam tylko dlatego, że moja ręka jest złamana - Przyznałem, mówiąc mu szczerze to, co czuję i to, że naprawdę źle czuję się, gdy nie ma go obok mnie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz