środa, 8 listopada 2023

Od Daisuke CD Haru

 Czułem smak krwi w ustach, krew cieknącą po skroni i ogólny ból całego ciała, gdyż trochę poobijany byłem. Nie było to nic wielkiego, trochę może byłem otumaniony, ale czy było ze mną jakoś bardzo źle. Podejrzewam, że to tylko dlatego, że Bunta miał jakiś układ z moją babką i gdyby nie to, dostałbym mocniej. Możliwe, że nawet bym nie przeżył. Chociaż jest jedna pozytywna rzecz, która wynikła z tego przedziwnego układu.
- Żyję – mruknąłem cicho, chwytając za jego dłoń, którą wyciągnął, by pomógł mi wstać. 
- Pokaż się tu – poprosił i kiedy już wstałem chwycił mnie za podbródek, zaczynając obracać moją twarz, by chyba upewnić się, że wszystko ze mną w porządku. – Ktoś ci musi zaszyć to rozcięcie – dodał, przesuwając ostrożnie palcem obok rozcięcia na czole. 
- To później, teraz mamy ważniejsze rzeczy na głowie – mruknąłem, patrząc na Buntę, który z powodu przebitej ręki nie za bardzo miał się jak ruszyć. Więc Haru jednak w ostateczności bronią posługiwać się potrafił. To informacja, którą warto zapamiętać na przyszłość. 
- Dasz radę chwycić jednego z nich? – dopytał, a ja tylko kiwnąłem głową czując, że jeszcze za bardzo nie mogłem mówić. Jeżeli jeszcze raz doprowadzi mnie do takiego stanu, że zedrę sobie gardło... gdyby nie to, być może udałoby mi się go zawołać. Kogokolwiek zawołać, tak właściwie. Chociaż, jak na to, że było ich trzech na mnie samego, poradziłem sobie świetnie, zdejmując jednego z nich. Nie moją intencją było zabicie go, ale jakoś tak wyszło. I tak była to jakaś gnida, której nie szkoda, w przeciwieństwie do mnie, mnie cały świat by żałował. 
- Skuj Buntę, ja zajmę się tym drugim – powiedziałem jedynie, podchodząc do ochroniarza Bunty, który leżał w znacznej odległości. 
- Jest jeszcze ten, którego ty powaliłeś – zauważył. Z chęcią bym mu odpowiedział, ale tak się składało, że głosu nie mogłem użyć. Zamiast tego podszedłem do ciała i stopą przekręciłem je na plecy, ukazując tym samym Haru sztylet wbity w jego klatkę piersiową. – Jakoś nie jest mi go szkoda. Kogoś tutaj później wyślemy.
Zapiąłem kajdanki na nadgarstkach mężczyzny, a następnie uderzyłem go kilka razy z otwartej dłoni w twarz, by go dobudzić. Kiedy już otworzył oczy, zmusiłem go do wstania z ziemi, cicho sycząc przy tym z bólu. Był on dosyć ciężki, a ja... cóż, mocno  w ten brzuch jednak oberwałem. Ale to dobrze, nawet bardzo dobrze. Teraz tak łatwo się nie wywinie, już ja o to zadbam. Próbował uprowadzić mnie, a czy jako strażnika, czy jako jedynego dziedzica rodu... to już nie miało większego znaczenia. 
- Twoja broń. Oraz rękawiczka – odpowiedział Haru, pochodząc do mnie i wlokąc obok Buntę. Rękawiczka... zsunęła się z mojej dłoni, kiedy szarpałem się z tymi zbirami. Zapomniałem o niej kompletnie. – Powinieneś zaraz po tym zajrzeć do medyka, by cię dokładnie opatrzył.
- Powinienem to ja spisać zeznania. A potem przesłuchać tego skurwysyna. Nad tym drugim się jeszcze zastanawiam, nie wiem jednak, czy będę miał na to dzisiaj siły – wyszeptałem, kiedy był blisko mnie. Mam nadzieję, że niedługo już normalnie będę mógł rozmawiać, bo chyba zwariuję. – Użyłeś broni. Jak się z tym czujesz? – dopytałem, mając w pamięci to, że do tej pory zawsze brzydził się ją nawet wziąć do rąk, a co dopiero jej użyć. 

<Haru? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz