W jednej chwili Haru z zadowolonego i głupkowatego zmienił się w ponurego i nieco wściekłego, a to wszystko dlatego, że zauważył Buntę. Nie powinienem się mu dziwić, Bunta zrobił mu wielką krzywdę, i przez to ja także nie darzyłem go sympatią. Czy jednak jego widok mnie zaskoczył? Niezbyt. W końcu, czym miałby się tu przejmować? Nic mu nie grozi. W teorii. Poprosiłem Suzue, by pilnowała finansów i informowała mnie, gdy zauważy podejrzane transakcje, więc możliwe, że moja babka już go tak szybko nie uwolni. Nie wiem, czy nie ma także kontaktów wśród innych, wysoko postawionych osób, ale ja ze swojej strony zrobiłem, co mogłem.
- Kontynuuj patrol, ja go pośledzę – zaproponowałem cicho, bo przecież inaczej nie mogłem. Irytowało mnie to zdarte gardło. Chciałbym w końcu mówić normalnie, i go irytować, a zamiast tego musiałem cicho siedzieć, bo nie byłem w stanie mówić, a to wszystko przez Haru. Pewnie dlatego dzisiaj tak ucieszony był, głupek jeden.
- No ty chyba nie myślisz, że pozwolę ci go samego śledzić, to zbyt niebezpieczne – stwierdził, nie spuszczając wzroku z mężczyzny, który rozmawiał o czymś z jednym ze swoich ochroniarzy, a przynajmniej wyglądał jak jeden z nich.
Wysoki, dobrze zbudowany, z potężnym toporem na plecach... Nie wiem, czy z kimś takim to byśmy sobie we dwójkę radę dali, zwłaszcza, że Haru bronią się brzydzi, co mnie momentami strasznie irytowało. Zdecydowanie byłbym o niego bardziej spokojny, gdyby miał przy sobie broń. Mógłby mi w końcu powiedzieć, co się takiego stało, że aż tak nienawidzi broni. Do tej pory wszystkie próby rozmowy, jakie podjąłem na ten temat, zostały, delikatnie mówiąc, olane. A ja nie naciskam na to wiedząc, że jest to dosyć wrażliwy temat. Wierzę jednak, że kiedyś mi to powie, a przynajmniej taką mam nadzieję. W końcu, jeżeli mi o tym sam powie, być może uda mi się mu pomóc.
- To ciebie kojarzy, nie mnie, jak ktoś tu jest w większym niebezpieczeństwie, to ty – szepnąłem wściekle, nie chcąc go tam puszczać. W końcu, nadal musimy dokończyć patrol, no ale mamy tak po prostu pozwolić Buncie odejść? Któreś z nas musi go śledzić. Być może uda mi się coś nowego na jego temat odkryć.
- Ja potrafię się bronić – odpowiedział, ruszając za Buntą. Mój Boże, to ja go powinienem przykuć do łóżka, nie on mnie.
- I dlatego dałeś sobie rękę przebić, co? – mruknąłem, musząc ruszyć za tym idiotą, bo sobie przecież krzywdę zrobi.
- Mówiłeś coś? Bo ja nic nie słyszę – wyszczerzył się głupkowato, ale zaraz jednak spoważniał, skupiając się na mężczyźnie. Co za... zabiję go chyba za tę jego głupotę. Jak tylko odzyskam głos i to przeżyjemy, wygarnę mu wszystko.
Śledziliśmy Buntę w ciszy mimo, że miałem wielką ochotę się odezwać, i powiedzieć mu, jakim jest idiotą, że to robi, ale to postanowiłem zostawić sobie na później. W pewnym momencie mężczyzna, którego wziąłem za ochroniarza, wrócił do domu Bunty, i od tej pory śledzenie tego gnoja było problematyczne, gdyż łatwo nam się mógł zgubić. I oczywiście w pewnym momencie zniknął nam w tłumie.
- Widzisz go gdzieś? – spytałem, ponieważ on był nieco wyższy ode mnie i prędzej mógł go dostrzec, nie to co ja.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz