środa, 8 listopada 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Przewróciłem oczami, gdy jego słowa do mnie dotarły, on jest naprawdę... Aż brak mi słów, aby określić to, co o nim myślę, mój mąż jest jak dziecko, niby stara się być dorosłym facetem mającym pod opieką dzieci, ale tak nie do końca mu to wychodzi, może gdyby zaczął zachowywać się, jak na dorosłego przestało, wszystko byłoby dobrze, a tak muszę kochać go takim, jakim jest, nawet jeśli czasem zastanawiam się, co mi odbiło, aby z nim być, ale czy tego żałuję? Nigdy w życiu, mimo wszystko jest moją miłością, bez której życie nie miałoby sensu.
- Sorey jestem ci bardzo wdzięczny za twoja pomoc, bez której byłoby mi ciężko, ale teraz już odpocznij sobie i oszczędź siły, już niedługo dojdziesz do siebie, a wtedy pozwolę ci zająć się domem i dziećmi a na razie proszę, odpoczywaj i nie dokładaj mi problemów, bo i tak już dużo ich mam - Poprosiłem, kładąc dłoń na jego policzku, uśmiechając się do niego łagodnie.
- A więc jestem dla ciebie tylko problemem? - Zapytał, a jego mina od razu się zmieniła, wyglądał tak, jakby miał zacząć mi tu płakać i szczerze nie chce tego przebywać, mam już dość płaczu dzieci, nie potrzebuję jeszcze jego płaczu, chyba nie dam już rady tego wytrzymać.
- Nie, przecież nie o to mi chodziło, na boga Sorey czy ty musisz łapać mnie za słówka? Przecież ja nie mam na celu cię obrażać - Kładąc dłoń na czole, załamałem się, nie dowierzając w jego głupotę, on jest mój panie nawet brak mi słów, aby określić to, co czasem o nim myślę i do niczego czuję czy to źle, że mam go czasem dość? Chyba nie, tak już czasem bywa, że nasza druga połówka nas męczy, doprowadzając do szefskiej pasji.
- Nie łapie za słówka - Burknął, pusząc swoje policzki.
- Łapiesz, o wszystko się czepiasz, o każde słowo, chce dla ciebie dobrze, a ty robisz wszystko, aby moje życie w tej chwili było jeszcze trudniejszej niż i tak już jest - Odezwałem się, zaciskając dłonie w pięść.
- Nic złego nie robie chce tylko ci pomagać, a ty się na mnie gniewasz i do tego po prostu mnie nie kochasz - Powiedział, on naprawdę znów mi to powiedział. Czując ból, wywołany tymi słowami nie wytrzymałem i zrobiłem coś, czego robić nawet nie planowałem.
- Jesteś beznadziejny, jak możesz mówić mi coś takiego i to po tym wszystkim, co dla ciebie robię. Weź, się palnij w ten durny łeb, nim znów coś do mnie powiesz - Syknąłem, uderzając go w twarz, czując złość i łzy napływające do oczu, wstałem z kanapy, mając go już dość.
Podirytowany wyszedłem z domu, zabierając ze sobą dzieci, które widząc, że wychodzę na dwór, chciały wyjść ze mną, na zewnątrz było już ciepło, a więc nie musiałem się martwić o to, że mi zachowując.
Mam tylko nadzieję, że on nie będą tak głupie, jak ich ojciec, w innym wypadku naprawdę mogę psychicznie nie wytrzymać, z nimi wszystkimi a leczenie się może nie dać pozytywnych efektów...

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz