Od razu pokręciłem głową, nie chcąc iść do żadnego medyka. Na co mi to? Przecież to tylko trochę krwi. Nie mam pojęcia za bardzo, co mi jest, czułem, że bolała mnie dolna warga, nos i skroń, trochę poobijany też byłem w sumie, ale czy to znaczyło, że od razu muszę iść do medyka? Nie wydaje mi się. Jeszcze da mi zwolnienie na tydzień, i znów go ktoś wykupi pod moim nosem, a tego bardzo bym nie chciał. Zresztą, mogę chodzić? Mogę. Jedyne, na co miałem teraz ochotę, to umycie twarzy z krwi, bo już czułem, jak zaczęła zastygać i powodowała nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. Tak właściwie, to ja też bym się cały umył. Ale wpierw trzeba przesłuchać Buntę.
- Potrzebuję to ja tylko oczyścić te rany. I obmyć twarz z krwi. A medyk da mi tydzień wolnego, użyje dwa metry bandaża i tyle z tego będzie – mruknąłem, opierając się o krzesło, czując się... no, trochę może zmęczony byłem. I obolały. To nie było nic wielkiego, mogłem pracować dalej i będę pracować dalej. Nie mogę pozwolić na to, by Haru znów go przesłuchiwał sam. Także chciałbym mu przywalić, tak na dobry początek znajomości.
- Skoro da ci tydzień wolnego, będzie to oznaczało, że tego tygodnia potrzebujesz... – zaczął Haru, ale ja go nawet nie chciałem słuchać.
- Już ci coś mówiłem na ten temat. Kończ już ten raport, mam ochotę z siebie to zmyć – powiedziałem trochę tak nie do końca grzecznie, ale naprawdę miałem już dosyć.
Haru westchnął ciężko, ale już nic więcej nie powiedział. Na jego szczęście. Cierpliwie poczekałem, aż skończy wypełnić raport, który mogłem bez problemu w sumie sam wypełnić, ale już niech mu będzie. Podczas tego oczekiwania na niego głaskałem Kodę, który dzisiaj wyjątkowo blisko mnie był. W sumie, to chyba jemu będę musiał podziękować, bo penie to on mnie odnalazł. Może nie jest on aż taki zły, jak na początku myślałem?
W końcu wszelka papierologia została wypełniona i mogliśmy pójść się przebrać. Musiałem ubrania zmieniałem powoli, mocno momentami zaciskając zęby, by przypadkiem nie syknąć z bólu, bo znów musiałbym słuchać, że mam iść do medyka, czego chyba nie zdzierżę. Już i tak musiałem znosić jego spojrzenia i ciężkie westchnięcia. Jak na moje znacznie przesadzał. Mam tylko trochę obitą twarz i brzuch, to nie było nic jakoś bardzo złego. On był w znacznie gorszym stanie, kiedy zbiry Bunty go dopadły.
- Siadaj, pomogę ci to oczyścić – usłyszałem, kiedy tylko weszliśmy do domu. Akurat na ten temat się z nim sprzeczać nie będę. Nie wiem, jak bardzo źle moja twarz wygląda, ale niespecjalnie chciałem oglądać całą tę krew. Posłusznie usiadłem na krześle, dając mu się mną zająć.
- Przepraszam za moje wcześniejsze niegrzeczne zachowanie, jestem trochę zmęczony i zdenerwowany. Oraz dziękuję za uratowanie mnie. Co byś chciał w zamian za to? – odezwałem się, kiedy gazikiem nasączonym alkoholem zaczął oczyszczać moje rany. Szczypało jak jasna cholera, ale jakoś udało mi się zachować spokój i pozostać niewzruszonym.
Mężczyzna zamarł na chwilę, patrząc na mnie w lekkim szoku. Nie zrozumiałem tego jego zachowania. Zrobiłem coś nie tak? Przecież miałem go i przepraszać, i dziękować, i prosić... o tym rozmawialiśmy, czyż nie? Jeszcze nie zawsze wiem, kiedy powinienem co powiedzieć w jakim momencie, ale też najgłupszy nie byłem. Zachowałem się niegrzecznie i niecierpliwie pomimo jego troski, więc przeprosiłem. Uratował mnie z rąk tych gnid, to podziękowałem. Jeszcze w podzięce będę musiał dać Kodzie potężny kawał szynki, co postaram się uczynić jak najszybciej.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz