czwartek, 9 listopada 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Na jego słowa uśmiechnąłem się delikatnie, mocniej przylegając do jego lodowatego ciała, mój biedaczek jest taki zimny a wszystko to z mojego powodu, następnym razem naprawdę muszę uważać na to, co robię, myśląc jak on, wtedy mam nadzieję, będzie wszystko dobrze, w innym wypadku nie wiem, jak zniosę te jego „gorsze dni”
- Ja ciebie też kocham Sorey - Wyszeptałem, zamykając swoje oczy, czując narastające zmęczenie, zdecydowanie ten dzień nie należał do najlepszych ani do najprostszych jak dobrze, że to już za nami.

Rano, gdy otworzyłem oczy, rozejrzałem się po salonie, przez chwilę zastanawiając się, dlaczego nie słyszę naszych dzieci, które już dawno powinny wstać. Zmartwiony podniosłem się do siadu, dopięto po chwili, zdając sobie sprawę z tego, gdzie znajdują się nasze dzieci, ja chyba naprawdę jestem zmęczony, skoro już nie pamiętam, że dzieci znajdują się u cioci.
Biorąc głęboki wdech, odwróciłem głowę w stronę śpiącego wciąż męża, kładąc mu dłoń na czoła, od razu czując ten okropny chłód bijący od jego ciała.
Zmartwiony wstałem z łóżka, podchodząc do kominka, który musiałem na nowo rozpalić, przynosząc drewno z dworu, swoją drogą drewno się już kończyło, a to oznaczało, że będzie trzeba narąbać nowego drewna, ale to jest teraz do zimy dużo czasu, no, chyba że mój mąż znów zachowuje, wtedy to już na pewno skończy się szybciej, niż mógłbym przypuszczać...
Kominek rozpalony, okład na głowę świeży położony no i herbata z cytryną też już przygotowana, Sorey miał już wszystko i chyba niczego więcej mu nie potrzeba.
Zostawiając go samego, zająłem się naszymi zwierzakami, które potrzebowały jedzenia i pieszczot, które chętnie im dałem, nie chcąc, aby czuły się zaniedbane.
- Owieczko! - Usłyszałem łamiący się głos mojego męża, zdziwiony, a i zmartwiony, ruszyłem w jego stronę, chcąc dowiedzieć się, co takiego się wydarzyło.
- Słucham skarbie, co się stało?- Zapytałem, zmartwiony podchodząc bliżej kanapy, na krócej leżał mój mąż.
- Czemu przy mnie nie leżysz? - Podpytał, zaspanym głosem pełnym pretensji. Chcąc, abym był przy nim, moja biedna kaczuszka.
- Wiesz, miałem inne rzeczy na głowie - Przyznałem, biorąc w dłonie kubek z herbatą, podając go mężowi. - Napij się, powinno cię rozgrzać - Poprosiłem, podając mu kubek z ciepłym napojem.
- Nic mnie tak nie rozgrzeje, jak ty i twoje cieplutkie ciało - Stwierdził, mimo pijąc gorący napój, który mu przygotowałem.
- Dobrze zaraz będę cię grzał - Obiecałem, czekając spokojnie, aż wypiję napój, abym mógł zabrać kubek, odkładając go do zlewu, gdzie później go umyje, ale na razie zajmę się nieśpiącym już mężem, który nie daj panie boże, znów stwierdzi, że go nie kocham.
Idąc do męża, wszedłem pod kołdrę, dając mu się przytulić do siebie, samemu robiąc to samo, jego ciało było tak przyjemnie chłodne, dla mnie to dobrze, ale dla niego nie zbyt, on powinien być ciepły. I w sumie był ciepły, nim postanowił uciec z domu, a gdy już to uczynił, całe leczenie będę musiał rozpocząć od początku.
- Jesteś strasznie zimny, powinienem przygotować ci ciepłą kąpiel - Odezwałem się zmartwiony, chcąc wstać z kanapy, aby przygotować mu ciepłą kąpiel, o której wcześniej wspominałem.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz