Czując ogromny ciężar na pęcherzu podniosłem się gwałtownie do siadu, zrzucając siebie to coś, co wskoczyło na moje ciało. To musiał być Koda. No bo, kto inny? Dama nie jest tak ciężka, jest jeszcze malutka. Zresztą, kto inny w tym domu tak skowyczy? To musiał być on. Chociaż, jakiś taki ciężki się wydawał... pewnie mu się podrosło, w końcu to młody pies, jeszcze rośnie. I jak jestem mu wdzięczny za to, że mnie odnalazł te dwa dni temu, tak dzisiaj już go nienawidzę. I Haru. Jakim cudem on może mieć aż tak mocny sen? Ja już go słyszę od dobrych dziesięciu minut, i od tych dziesięciu minut mu mówię, że ma wstać. Jak to jest, że w jednej chwili oddałbym za niego życie i zabił każdego, kto go skrzywdził, a w drugiej chcę go skopać z łóżka? I zabić. Lepiej dla niego, żeby był chory, innego wytłumaczenia na takie zachowanie to ja nie przyjmę.
– Haru, do cholery, czy ty... Haru? – spytałem, zauważając obok siebie jedynie jego ubrania. A na jego imię usłyszałem obok siebie szczekanie. Szczekanie, które tak właściwie jakieś dziwne było. Takie nie Kody. I pies też wyglądał jak nie Koda. Jakiś taki... bury. I taki roztrzepany. I jednocześnie dziwnie znajomy. Więc mój partner magicznie znika, zostają po nim jedynie jego ubrania, w jego sypialni pojawia się jakiś dziwny pies o tak dobrze mi znanych oczach... – Czy to ty? – spytałem, a psiak zaszczekał wesoło, wskakując na łóżko. – Co się stało? – zapytałem, mając nadzieję, że będzie miał jakikolwiek pomysł. I szybko pożałowałem, bo oczywiście usłyszałem szczekanie.
Westchnąłem ciężko, wyciągając rękę w jego stronę. Piesek Haru podszedł do mnie, kładąc się na moich nogach, a ja od niechcenia zacząłem go głaskać zastanawiając się, co to wywołało. Wczoraj przecież wszystko było dobrze, nawet bardzo dobrze, przecież aż do późnych godzin wieczornych nie dawał mi spokoju, co mi się bardzo podobało, tak więc... co się stało? Zjadł coś? Nie, przecież cały dzień byliśmy razem i jedliśmy to samo. Gdyby przybrał tę formę przez to, że coś zjadł, lub dotknął, no to zdarzyłoby mi się to samo, a ja żadnym psem nie jestem. I całe szczęście. Chyba bym oszalał, gdybym pozostał w takiej formie.
– Coś wymyślimy – powiedziałem cicho, gładząc jego łeb, intensywnie myśląc nad tym, co z nim zrobić.
Przede wszystkim trzeba będzie odwiedzić kogoś, kto zna się na magii, by wydał jakąś diagnozę. Z tym nie będę miał problemów, znajomości mam nawet w tym świecie. Gorzej, jak okaże się, że nie będzie on w stanie dzisiaj przywrócić Haru do jego normalnej postaci. Wtedy będzie musiał udać się do mnie. On i zwierzaki. Jak Koda może spać na dworze, tak Dama i Haru już niezbyt. Oni będą spać w mojej sypialni. I będę musiał poprosić Suzue, by opiekowała się Damą, kiedy ja i Haru będziemy w pracy. No bo Haru będzie ze mną chodził do pracy. Jest psem, ale wszystko wskazuje na to, że ma świadomość tego, że jest człowiekiem. I że głaskanie go po łbie bardzo mu się podoba, a przynajmniej wszystko na to wskazuje.
Zerknąłem na zegar, której wskazówki pokazywały godzinę dosyć wczesną. Normalnie jeszcze bym trochę w łóżku poleżał, ale chciałbym jeszcze przed pracą zająć się małym problemem Haru. Chociaż... może uda mi się wykorzystać jego węch? Moglibyśmy odwiedzić Odę. Przyszedłbym do niego w cywilu, zagadałbym go i odwrócił uwagę od Haru, który by mógł się rozejrzeć po rezydencji. A uwagę mężczyzny na pewno byłaby tylko na mnie. Pomimo upływu lat nadal miał do mnie słabość.
Nie, wpierw trzeba zająć się Haru. To jest mój priorytet. Być może uda mi się wykorzystać jego psi węch, być może nie, to jest najmniej ważne. Kuszące, ale najmniej ważne.
– Chodź, będziemy się zbierać, trzeba coś z tobą zrobić – powiedziałem, podnosząc się z łóżka. Tylko jak go będę karmić... to psim jedzeniem? Czy ludzkim? To będzie naprawdę interesujące doświadczenie, i dla mnie i dla niego.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz