To prawda szczęście to ja miałem i to nie tylko do pakowania się w najróżniejsze kłopoty, ale i do szukania sobie miłości, Daisuke, mimo że na początku w ogóle mnie nie interesował, teraz nie wyobraża sobie życia bez niego, bez jego złośliwości, bez dłoni, które zawsze w moim domu są zimne i tak wie, że nie oto mu chodziło, ale kto powiedział, że nie to miał na myśli? A no właśnie.
Zadowolony, chociaż nie do końca wiem, z czego. Leżałem grzecznie obok mojego panicza, starając się zasnąć, co w pierwszej chwili wydawało się bardzo trudne, moje uszy namierzały najmniejszy hałas, a nawet oddech panicza utrudniając mi sen, który nadszedł po długim i męczącym czasie, pozwalając mi, chociaż na chwile odpocząć nim znów zbudzi mnie jakiś hałas.
Sen nie trwał zbyt długo, ale nie przez dźwięki panujące e wokół a przez pęcherz, który przypomniał mi o swoim istnieniu. Nie mogąc jednak załatwić swoich potrzeb jak zwykły człowiek, musiałem wyjść na dwór co, hym nie specjalnie mi odpowiadało, na dworze było zimno i mokro i że akurat teraz musiało mi się zachcieć.
Szturchając Daisuke, wybudziłem go ze snu, co bardzo mu się nie spodobało, był zmęczony i chciał spać, a ja go tak okropnie wybudzam ze snu, no cóż, nie robie tego specjalnie.
- Co się dzieje? Chce spać - Mruknął, obserwując mnie zeskakującego z łóżka idącego od razu w stronę drzwi. - Nie możesz chodzić po rezydencji - Odpowiedział mi, najwidoczniej jeszcze nie rozumiejąc, no nic, pokaże mu to inaczej. Tupiąc tylnymi łapami, patrzyłem na niego, chcąc wyjść. - Czy ty dobrze się czujesz? - Podpytał, unosząc jedną brew, wywołując u mnie cichy warkot, unosząc tylną łapę. - Musisz na dwór? - Na to pytanie szczeknąłem dwa razy, naprawdę nie mogąc już wytrzymać.
Panicz westchnął ciężko, wstając z ciepłego łóżka, wyprowadzając mnie na dwór jak psa, psa, którym byłem, a więc nie powinienem narzekać.
Ciesząc się z wyjścia na dwór, schowałem się od spojrzenia mojego panicza, nie chcąc tego robić przy nim, niby to tylko siku, ale jestem psem i nie chce, aby i to zapamiętał.
Zadowolony z pustym pęcherzem wróciłem do mojego panicza z brudnymi łapami, jak się później okazało.
Daiske nie był z tego zadowolony, prosząc służbie o wyczyszczenie moich łap, dopiero wtedy pozwalając mi wejść do sypialni mojego panicza, w której przesiadywała już jego babka. A ona co tu robi? Czyżby znów chciała nagadać wnukowi?
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak było, jego babcia jest dziwna i chyba nie tylko ja tak uważam.
- Co tu robi ten kundel? Miejsce psa jest na dworze - Odezwała się, emanując niechęcią do nie, nic jej nie zrobiłem, a już jestem przez nią nielubiany. Rozumiem, że jako człowieka może mnie nie lubić, bo przecież jej wnuk ze mną sypia, ale teraz? Teraz nawet nie wie, kim jestem, a już nie nie lubi.
- To mój pies i to ja zdecyduje, gdzie będzie przebywał - Odpowiedział, stanowczo troszeczkę denerwując kobietę, która może i chciała powiedzieć coś na ten temat, ale całkowicie go pominęła, postanawiając zmienić temat.
- A co ze ślubem? Chciałabym mieć wnuki, a twój zegar biologiczny tyka - Wyznała, uważnie obserwując każdy ruch Daiske.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz