W ostatnim momencie chwyciłem za kubek, który niemalże wyślizgnął się z rąk Mikleo. Na szczęście był już pusty, wylać się więc nic z niego nie mogło, ale za to mógł się potłuc, a tego bardzo bym nie chciał. Kubek jest bardzo ładny, i jeszcze dobry, więc po co miałby się niszczyć? Mimo, że Mikleo prosił mnie o to, bym mu „pomógł” w uśnięciu, to on już spał. I bardzo dobrze, po co mu moja pomoc? Tylko bym go przypadkiem skrzywdził. Co prawda, w nocy nic takiego miejsca nie miało, bo miał szczęście, i to mnóstwo szczęścia. Nie pomyślałem i po prostu poszedłem z nim spać, a przecież powinienem przenieść się do sypialni. Dzisiaj już tego błędu nie popełnię.
Chwilowo odłożyłem pusty kubek na szafkę, przykryłem Mikleo cienkim kocem, by nie było mu za gorąco, a następnie pocałowałem go w czoło i wyszedłem z pokoju, uprzednio zabierając ten kubek i jeszcze otwierając okno, by trochę tu wpadło do pokoju świeżego i chłodnego powietrza, bo dzisiaj dzień był taki nie do końca ciepły, przynajmniej dla mnie. Ale to dobrze, bo skoro dla mnie jest za zimno, to dla niego jest idealnie.
Jako, że Miki spał miałem trochę czasu dla siebie, który nie wiedziałem, jak wykorzystać. Myślałem, żeby się oczywiście moim mężem zająć, ale skoro on spał, to... co mam robić? Posprzątałem w sumie wczoraj, zwierzaki nakarmione, ogródek... ogródek nie wiem, co mam w nim robić, więc wolę się nie zabierać za coś, o czym w ogóle pojęcia nie mam, bo jeszcze popsuję. Za obiad też się nie wezmę, no bo po co? Ja tam nie mam ochoty na jedzenie, Mikleo chyba raczej też nie, dzieci nie mamy... to takie dziwne jest mieć czas dla siebie.
Umyłem więc ten jeden kubeczek i zdecydowałem, że może zrobię pranie. Pranie dawno nie było robione, a przynajmniej tak mi się wydawało. Co prawda, jak nie ma dzieci, tego pranie jest znacznie, znacznie mniej, no ale na pewno coś do prania jest.
Nie myliłem się i faktycznie kilka rzeczy do wyprania było, ale nie było ich wiele, dlatego też całkiem szybko mi to zeszło. W przeciągu godziny uporałem się z praniem i wywieszeniem go na sznurku. No teraz to już naprawdę nie mam co robić w domu. Tylko mnie martwi tak troszkę jeszcze ten ogródek, no ale boję się za niego zabierać. Jak Miki będzie czul się lepiej, to wtedy pójdziemy na dwór i będzie mi mówił, co mam robić i jak, by niczego nie zniszczyć. Właśnie, jak chodzi o mojego męża...
Po zrobieniu prania zajrzałem do Mikleo, który nadal spał. Upewniłem się, że temperatura jego ciała jest prawidłowa, sprawdziłem, czy jego ręka przypadkiem nie sinieje, oczywiście robiąc to wszystko bardzo delikatnie, nie chcąc go budzić. I jak tak patrzyłem na niego śpiącego, to mi też się tak trochę zachciało spać. Trochę mnie wczoraj mój mąż wymęczył, i swoim zachowaniem, i seksem, i tą złamaną ręką... i czy mogłem iść spać? Chyba mogłem. W końcu, zrobiłem wszystko, co do zrobienia było, zasługuję na sen. Ale nie będę spać z Mikim, jeszcze mu krzywdę zrobię. Dlatego zamiast na łóżku, położyłem się na bujanym krześle. Z początku nie było mi najwygodniej, owszem, ale w końcu mi się jakoś zasnąć udało, chyba naprawdę zmęczony wczorajszym i dzisiejszym dniem.
<Owieczko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz