Przysłuchiwałem się ich rozmowie, nie chcąc, a nawet nie mając co powiedzieć, no bo tak szczerze co ja mogłem teraz zrobić? No właśnie nic. W tej chwili to tutaj się bawimy w przekupstwo, ale czy mi to przeszkadza? No właśnie i tu zaczyna się kłopot bo i tak i też nie. Tak ponieważ nienawidziłem przekupstwa i nie znosiłem ludzi, którzy chcieli się jemu poddać, mimo że miał wybór. Mój szef ma pieniądze i nie potrzebuję ich więcej, chociaż z drugiej strony te pieniądze nie są dla niego, a dla naszej placówki, a więc powinienem się cieszyć i chyba się cieszę, chociaż nie wiem czy na pewno, z resztą czy moje zdanie ma tu znaczenie? No chyba jednak nie.
Coś tak czuję, że od dziś moje zdanie o szefie zmieni się i to bardzo drastycznie, ale z drugiej strony, gdyby nie zgodził się na to przekupstwo, musielibyśmy się nauczyć pracować bez siebie. A tego akurat bym bardzo nie chciał, dlatego z jednej strony jestem przeciwny temu, ale z drugiej strony jestem wdzięczny za to, że jednak się temu poddał, zgadzając się na to, abyśmy jednak wciąż pracowali razem.
- Dobrze, zmiany wspólne wam pozostawię, a teraz idźcie już patrolować miasto - Nakazał nas, wyganiając nam ze swojego gabinetu.
Biorąc głęboki wdech, wyszedłem z gabinetu szefa, mogąc ruszyć do pracy.
- Wiesz, nie podobało mi się to, że go przekupiłeś - Odezwałem się jako pierwszy, przerywając cisze która trwała między nami przez całą wędrówkę do miasta.
- A co miałem zrobić? Pozwolić mu na rozdzielenie nas? - Zadał mi bardzo proste pytanie, na które odpowiedź doskonale znałem, a mimo to musiałem dorzucić swoje dwa słowa, informując go o tym, że to, co zrobił, w ogóle mi się nie podobało.
- No nie, tego to akurat bym bardzo nie chciał, wystarczy mi już jeden złośnik, którego muszę dziennie znosić następnych mi już nie potrzeba - Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego zadziornie, wciąż mając dobry nastrój.
Daisuke rzucił mi mordercze spojrzenie, nie mając siły mówić z powodu bolącego gardełka, a wszystko to moja zasługa czy mi z tym źle? Ani trochę, podobało mi się to, co słyszę lub raczej właśnie usłyszeć nie mogę.
Nie przestając się cieszyć jak głupi do sera, ruszyłem do miasta, gdzie dziś od dłuższego czasu nareszcie mogliśmy patrolować coś więcej, niż tylko ubocze miasta, a to akurat bardzo mi się podobało.
W mieście nic się specjalnego nie wydarzyło, poza drobnymi kradzieżami, którym musieliśmy się przyjrzeć, mimo że nie było to niczym specjalnym, byliśmy szkolenia, aby przyglądać się, szpiegować i łapać przestępców, którzy byli bardziej niebezpieczni od tych złodziejaszków, na których szkoda tracić czasu, ale taka już jest praca, trzeba robić to, co do nas należy, nawet jeśli nie do końca nam się to podobało.
Znudzony ziewnąłem cicho, w oddali dostrzegając Buntę, który przechadzał się po mieście, zmieniając mój nastrój, ten człowiek zasługuje na więzienie, musimy go dopaść i wysłać na stryczek, bo tylko to miejsce jest przeznaczony dla takiego gościa, jakim jest.
- Odważnie - Mruknąłem do siebie, obserwując Buntę, który przechadzał się beztrosko po mieście.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz