wtorek, 7 listopada 2023

Od Mikleo CD Soreya

Wzdychając ciężko, zastanowiłem się, chwilę nad jego słowami analizując to, co powiedział, czy ja chciałem spać? Oj tak i to bardzo, tylko czy chciałem iść do sypialni? Może i tak, ale nie mogłem, przecież musiałem go pilnować, bo coś tak czuję, że jeśli tego nie zrobię, on zrobi coś sobie, a tego zdecydowanie bym nie chciał, tym bardziej że mój mąż pod opieką ma nasze dzieci, a w tym wypadku nie mogę mu do końca zaufać, gdyby był zdrowy, to jak najszybciej mógłbym pójść sobie spać do sypialni, zostawiając go z dziećmi, a tak nie jestem w stanie mu zaufać, to zdecydowanie nie jest dobry pomysł.
- Może i bym się położył, gdybym mógł - Odezwałem się, cicho ziewając, przecierając dłonią oczy, podchodząc do kanapy, nakrywając nasze dzieci i męża kocem.
- A nie możesz? - Podpytał, niczego nie rozumiejąc, jak zwykle wszystko trzeba mu tłumaczyć.
- No właśnie nie mogę, nie jesteś w stanie zajmować się dziećmi, a ja nie chcę, aby coś wam się stało, gdy ja będę spał w sypialni - Przyznałem, kładąc się na kanapie, nie było to zbyt wygodne miejsce, ale póki mój mąż nie jest w stanie wstać z łóżka, a dzieci chcąc spać z nim, nie mogę pozostać go, a nawet dzieci samych, lepiej przy nich być przez całą noc.
- Hej nie obrażaj mnie, mogę zająć się dziećmi, a ty idź spać do wygodnego łóżka - A ten znów swoje, uparty osioł i jak tu z nim żyć? A jednak kocham go nawet mimo tej jego głupoty.
- Nie obrażam cię, ja tylko stwierdzam fakty, jesteś osłabiony, a co za tym idzie, nie masz siły opiekować się dziećmi, dlatego od tego jestem tu ja, aby ci w razie czego pomóc - Odparłem, uśmiechając się przy tym delikatnie, wtulając twarz w poduszkę.
Sorey coś tam mi nawet na to odpowiedział, ale ja już nie słuchałem, odpływając już do snów.


Rano nic a nic mnie nie obudziło, a to akurat było dziwne, zmartwiony otworzyłem swoje oczy, dostrzegając brak męża i dzieci, nie wiedząc, gdzie oni są, podniosłem się szybko do siadu, rozglądając po salonie, dostrzegłem nasze dzieci bawiące się cicho swoimi zabawkami i męża wychodzącego z kuchni, odetchnąłem z ulgą, gdy ich wszystkich zobaczyłem.
- Miałeś mnie obudzić - Odezwałem się zmartwiony tym, że coś mogłoby im się stać, podczas gdy ja sobie śpię.
- Dzień dobry owieczko mam nadzieję, że się wyspałeś, zrobiłem gorąca czekoladę i nigdzie nie było powiedziane, że mam cię obudzić - Wyznał, podchodząc do mnie, stawiając dwa kubki na stole. - Jak się czujesz? - Dopytał, po chwili siadając obok mnie na kanapie, całując mnie w czoło.
- Jak ja się czujesz? To chyba ja o to powinienem zapytać, to ty jesteś chory nie ja - Powiedziałem, kładąc tym samym dłoń na jego czole, sprawdzając temperaturę jego ciała - Sorey, ty wciąż nie jesteś zbyt ciepły, powinieneś leżeć, grzejąc się pod kołdrą, a nie już coś znów kombinujesz, dlaczego nie możesz usiąść na tyłku i odpocząć? - Zapytałem, zmęczony pilnowaniem całej mojej rodziny.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz