Na jego odpowiedź kiwnąłem łagodnie głową, analizując w głowie, co mógłbym przygotować, nic wykwintnego tak? Hym to może zupa dniowa, szybko, dobra i prosta no i raczej czegoś takiego nie jadł, ta zupa jest tak prosta i dobra, że wątpię, aby on ją kiedykolwiek jadł.
Z uśmiechem wstałem od stołu, podchodząc do blatu kuchennego, wyciągając z szafki dynię, ziemniaki, marchewkę, cebulę, czosnek i śmietanę.
Dynię, marchew i ziemniaki obrałem, krojąc w drobne kawałki, cebulę natomiast pokroiłem w piórka, wrzucając wszystko do garnka z odrobinką oleju.
Cały obiad trwał około trzydziestu minut, nie zmuszając mnie do długich godzin stania przy garach.
- No i gotowe - Odezwałem się zadowolony, wyciągając z szafki talerze, do których nałożyłem zupa, podając wszystko na stół, nalewając do szklanek Whisky, podając sztućce, którymi mogłem jeść.
- Smacznego - Odezwałem się zadowolony, szczerząc się do niego.
- Smacznego - Odpowiedział, zabierając się za jedzenie, który ewidentnie mu smakowało, gdyby tak nie było, nie zjadłby jej całej. - Dziękuję, było naprawdę dobre - Odezwał się, odsuwając talerz od siebie.
- Ciesze się bardzo - Odpowiedziałem, nie przestając się do niego uśmiechać, zabierając nasze talerze do zlewu, chcąc je od razu umyć.
- Zostaw, ja umyje naczynia, a ty przygotuj nam kąpiel - Poprosił, podchodząc do mnie, powstrzymując mnie przed umyciem naczyń, mimo że mógłbym i umyć naczynia i przygotować nam gorącą kąpiel ze świeczkami.
- Mogę umyć naczynia i przygotować nam kąpiel to żaden problem - Przyznałem, zgodnie z prawdą.
- Nalegam - Powiedział to bardziej stanowczo, zaciskając dłoń na moim nadgarstku.
- No dobrze, już dobrze - Westchnąłem cicho, wycierając swoje dłonie, kierując się prosto do łazienki, gdzie przygotowałem nam kąpiel, zapaliłem świeczki, przygotowałem świeże ręczniki, mogąc wrócić po mojego panicza, który zdążył już umyć naczynia po obiedzie, czekając na zielone światło ode mnie.
- Zapraszam, wszystko jest już gotowe - Zapewniłem go do środka, gdzie wszystko na nas czekało. - Czy pozwolisz mi się rozebrać? - Świetnie się przy tym bawiąc.
Daisuke zgodził się, pozwalając na zdjęcie sobie ubrań, które złożyłem, ładnie kładąc na bok, przyglądając mu się uważnie, gdy wchodził do balii.
- Chcesz się mi tak przyglądać, czy może jednak dołączysz tu do mnie? - Na to pytanie znów uśmiechałem się jak głupi do sera, zdejmując swoje ubrania z ciała, wchodząc do bali tuż za nim, przytulając się do jego pięknego ciała, pozwalając na oparcie się o moją klatkę piersiową.
- Wiesz, piękny jesteś - Wyszeptałem, delikatnie ustami drażniąc jego szyję, schodząc nimi na dół, tuż na ramię.
- Nie musisz mi tego mówić, znam swoją wartość - Stwierdził, odchylając głowę do tyłu, dając mi lepszy dostęp do tej cudnej szyi.
- Nie muszę, ale bardzo tego chce, kocham cię i właśnie dla tego mówienie ci czegoś miłego jest ważne, przynajmniej dla mnie, bo wiesz, tak się robi, gdy się kogoś kocha, po prostu trzeba mu to pokazać - Uświadomiłem go, a przynajmniej próbowałem to zrobić, uśmiechając się przy tym szczerze, delikatnie, aby nie przesadzić, gryząc skórę na jego pięknym ramieniu.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz