sobota, 11 listopada 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Obudziłem się dość szybko, robiąc sobie krótką przerwę na reset, znów mając mnóstwo energii, na sam nie wiem jeszcze na co, coś się wymyśli.
Wstając z łóżka, założyłem swoje ubrania, opuszczając naszą sypialnię w poszukiwaniu męża, którego nigdzie nie było.
Zadowolony z tego faktu podszedłem do drzwi, które okazały się zamknięte, niezadowolony z tego faktu, zacząłem szukać innego wyjścia, które jak się okazało było zamknięte, nie ma męża i do tego mnie zamknął co za drań.
Obrażony za to, co zrobił, wpadłem na pomysł wyjścia z domu przez okno i jak można się było domyśleć, zrobiłem to, wyskakując z okna znajdującego się w naszej sypialni, chcąc rozłożyć skrzydła, niestety przez zbyt szybkie spadanie nie zdążyłem ich użyć, uderzając o ziemię, łamiąc sobie przy tym rękę.
Krzyknąłem z bólu, zaciskając mocno wargi, mój panie jak to strasznie bolało, moje oczy od razu się zaszkliły, a ja nie wiedząc co mam robić, leżałem na ziemi, biorąc głęboki wdech.
- Miki? Na boga coś ty zrobił? - Sorey, który mnie znalazł, podbiegł do mnie, pomagając mi podnieść się do siadu, przyglądając się mojej ręce. - Złamana - Powiedział, bardziej do siebie niż do mnie, pomagając mi wstać z ziemi, prowadząc mnie do domu, gdzie posadził na kanapie.
- Zagryź mocno tę drewnianą łyżka, postaram się ją nastawić - Poprosił, wkładając mi do ust łyżkę, którą mocno zagryzłem, gdy nastawiał mi rękę, czując napływające łzy do moich oczu, krzycząc przez zaciśnięte zęby. - Już dobrze owieczko, już po wszystkim - Szepnął, porządnie zabezpieczając moją rękę, tak bym nie mógł nią ruszać.
- Dziękuję - Podziękowałem, wyciągając z ust łyżkę, wciąż odczuwając palący ból ręki, który nie chciał przeminąć.
- Co ci w ogóle odbiło, żeby z okna skakać? Mogło się to dla ciebie skończyć jeszcze gorzej - Powiedział, zmartwiony przytulając mnie do siebie.
- Chciałem wyjść, a drzwi były zamknięte, dlatego wyskoczyłem w nadziei, że zdołam rozłożyć skrzydła, ale mi się nie udało - Przyznałem zgodnie z prawdą, trochę zażenowany tym, co uczyniłem, no ale co zrobić? Chciałem wyjść z domu, a on mi to utrudnił.
- Miki, na Boga, idź się połóż, i nie wasz mi się z niego ruszyć - Westchnął ciężko, przyglądając mi się ze zmartwieniem w swoich cudownych oczach.
- Nie chce się kłaść - Mruknąłem, niezadowolony, nie mając ochoty na pójście do sypialni, ja już się wyspałem, teraz chce iść gdzieś poza dom, chociażby teraz, zaraz, nie martwiąc się ręką, która strasznie bolała, ale w tej chwili mi to nie przeszkadzało, tym będę przejmował się jutro a na razie. - Chce iść nad jezioro - Dodałem, pusząc swoje policzki, zachowując się jak dziecko którym w tej chwili psychicznie nawet byłem.
- Ja ci dam nad jezioro, do pokoju, ale już - Wygonił mnie, unosząc na mnie głos, a mu co się znów stało? Przecież nie zrobiłem nic złego, dlaczego na mnie krzyczy?
Pusząc swoje policzki, spojrzałem na niego, nie mając zamiaru mu się podporządkować.
- Chce iść nad jezioro - Tupnąłem nogą, nie słuchając ani go, ani jego rozkazów.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz