Moje ciało przebiegł przyjemny dreszcze wywołujący cichy jęk wydobywający się z moich ust.
- Chcesz zostać ukarany? - Usłyszałem pytanie męża, który kolanem drażnił moje przyrodzenie, drugą wolną dłoń wsuwając pod moją koszulkę, drażniąc moją skórę na brzuchu.
- Tak - Wydusiłem, już czując gorąco rozchodzące się po całym moim ciele.
- Poproś - Szepnął, delikatnie podgryzając płatek mojego ucha, czekając na moją odpowiedź, która nie nadeszła, zastępując ją jękiem, które wydostał się z moich ust. Sorey mocniej ścisnął moje nadgarstki napierające na mnie. - Coś powiedziałem - Tym razem jego głos był bardziej rozkazujący, zmuszając mnie do robienia, tego, co tylko chce.
- Proszę - Powiedziałem to, co usłyszeć chciał, odchylając głowę do tyłu, dając mu tym samym dostęp do mojej szyi.
- O co prosisz? - Świetnie się drań bawił, czekając na odpowiedzi, która musiała nadejść.
- O karę - Wydusiłem, drżąc pod jego dotykiem, który drażnił mój delikatny brzuch.
- Dobrze, jeśli tego chcesz - Przeżucił mnie przez ramię idąc ze mną do sypialni, gdzie szybko znalazłem się na łóżku przywiązany do jego ramy.
Mój mąż patrzył na mnie z powagą wymalowaną na twarzy, bardzo powoli wręcz bez pośpiechu odkrywając moje ciało, drażniąc opuszkami palców, moją skórę świetnie się przy tym bawiąc.
Niecierpliwiąc się, poruszyłem nerwowo ciałem, chcąc się uwolnić z uwięzi, od razu dostrzegając uśmiech wymalowany na twarzy mojego męża.
- Nie wierć się owieczko, musisz być grzecznym chłopcem - Wyszeptał, ustami muskając skórę na moim brzuchu, dłońmi pieszcząc moje ciało. Pilnując, abym doskonale odczuwał każdy ruch jego dłoni i ust pieszczących moje ciało.
Jęknąłem cicho, nerwowo się poruszając, potrzebując go dotknąć, potrzebując go poczuć, nie mogąc wytrzymać dłużej bez dotyku.
- Sorey proszę, rozwiąż mnie - Błagałem, nerwowo poruszając swoimi biodrami.
- Nie jesteś grzecznym chłopcem, nie mogę tego zrobić - Powiedział, dłonie zaciskając na moich udach, dotykając je ustami i gryząc zębami, słuchając moje jęki, które były stanowczo zbyt głośne.
Prosząc go o wydostanie mnie z uwięzi, przez cały ten czas wiercąc się pod nim, nie mogąc się uspokoić, nie mogąc się inaczej zachować, Sorey z premedytacją znęcał się nade mną, wszystko robiąc zbyt wolno, zbyt delikatnie.
Wszystko zmieniło się, dopiero gdy Sorey zlitował się nade mną, wchodząc we mnie, tym razem będąc znacznie bardziej agresywnym i bardziej zachłannym, sprawiając mi tym samym ból, przyjemny ból, który tak bardzo lubiłem, którego chciałem i o który wręcz go błagałem, głośno przy tym jęcząc.
Mój mąż odwiązał mnie dopiero gdy moje ręce zaczęły drętwieć, a ja głośno o tym go poinformowałem, mogąc go dotknąć, mocą poczuć jeszcze bliżej, jeszcze bardziej drapiąc jego plecy, łącząc nasze usta w zachłannym pocałunku, poruszając biodrami, dając mu znać, aby był bardziej zachłanny i stanowczym dając mi to, czego od niego chce...
Wykończony ciężko oddychałem, patrząc na męża, który dotykał delikatnie mój policzek, całując moje czoło, wyglądając na równie zmęczonego co i ja sam, a to nic dziwnego, w końcu dzielnie się mną zajmował.
Mój kochany.
Ziewając cicho, wtuliłem się w dłoń ukochanego męża, zamykając swoje oczy.
- Kocham cię Sorey - Wyszeptałem, powoli odpływając do krainy snów.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz