Wróciłem z nazbieranymi gałązkami i patykami do naszego małego obozowiska, gdzie jak się później okazało, mój przemarznięty mąż spał, biedaczek tak się dla mnie poświęcił, a przecież mogliśmy iść zwiedzić ruiny. Sorey zdecydowanie za bardzo dba o mnie, a za mało o siebie a tak być nie powinno i dobrze o tym wiem jednak jak mam z nim o tym rozmawiać, gdy on stawia na swoim, nie chcąc słychać żadnych wymówek.
Spojrzałem na moje biedactwo, rozpalając ogień, który miał porządnie go wygrzać, no może nie od razu porządnie w końcu to tylko drobny ogień, ale my i tak powinno być już cieplej.
Kładąc się obok niego, odwróciłem się do niego, plecami nie chcąc go wychłodzić, w końcu moje ciało było lodowate, a on nie przepadał za tym chłodem.
Mimo tego mojego chłodu mój mąż przez sen przytulił się do mnie, czym troszeczkę mnie zaskoczył, odwracając głowę w jego stronę, dostrzegłem, że spał mimowolnie wtulając się w moje ciało, nie mogąc nawet przez sen się ode mnie oderwać.
Rozczulony jego zachowaniem wtuliłem się w jego ciało mimo koca, który nad od siebie odrębnie oddzielał.
Ziewając cicho, odpłynąłem dość szybki, gdy tylko czułem obok siebie męża, przy którym czułem się naprawdę bezpiecznie.
Obudziłem się kilka godzin później, rozciągając leniwie na kocu, czując się dobrze, byłem wyspany, a więc nie miałem na co narzekać pytanie tylko, czy mój mąż czuję się tak samo dobrze, jak ja?
Zerkając na męża, dotknąłem delikatnie jego czoło, zmartwiony tym zimnem, które od niego biło.
- Sorey kotku jak się czujesz? - Zapytałem, zerkając na niego ze zmartwieniem.
- Dobrze - Stwierdził, ale jakoś nie mogłem mu w to uwierzyć, gdyby było dobrze, nie byłby chłodny, a skoro chłodny jest, oznacza to, że coś jest z nim nie tak.
- Jesteś pewien? Twoje ciało jest chłodne - Przypomniałem mu świadom tego, że on tak jak i ja czasem zataja prawdę.
- Tak, muszę się tylko rozgrzać - Wyjaśnił, na co kiwnąłem głową gotowe już zając się ogniskiem, który miałby porządnie go rozgrzać.
- Rozumiem, pójdę po jakieś patyki - Zaproponowałem, wstając z koca gotów do pracy, przed którą powstrzymał mnie mój mąż, chwytając za dłoń, ciągnąc w swoją stronę. - Sorey - Odezwałem się, czując jego dłonie pod moim ubraniem.
- No co? Są ciekawsze sposoby na rozgrzanie i to z korzyścią dla nas obojga - Wyszeptał, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. - Chyba że nie chcesz - Wyszeptał, odrywając się od moich ust.
- Chce - Szepnąłem, nie mając powodu, aby z tego nie skorzystać, obojga nam przyniesie to satysfakcję i rozgrzejemy mojego męża, który zdecydowanie tego rozgrzanie potrzebował.
Sex z rana był naprawdę dobrym pomysłem, Sorey poczuł się lepiej, rozgrzewając swoje ciało, a i ja czułem się bardzo dobrze po naszym zbliżeniu, po którym pora nadeszła na powrót do domu.
Zadowolony ostatni raz wszedłem do morza, nim nadszedł czas, na powrót do domu, zdecydowanie będę tęsknił za tym miejscem, obyśmy jak najszybciej wrócili do tego miejsca.
- Wracamy? - Zapytał mój mąż, podchodząc do mnie na brzeg morza.
- Tak, wracajmy - Zgodziłem się, podchodząc do niego, kładąc dłoń na policzku. - Na pewno dobrze się czujesz? - Dopytałem, przyglądając mu się uważnie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz