Słysząc jego słowa pokręciłem głową, tak nie do końca chcąc zażyć gorącej kąpieli. Znaczy się, może i bym chciał, ale przecież musiałbym iść na górę, bo do tej łazienki tu, na dole, Mikleo na pewno nie będzie chciał iść. Nie miałem siły, by iść na górę. Zresztą, po co mi kąpiel, skoro mam Mikleo obok siebie? On jest taki cieplutki, i milutki, i pięknie pachnie, i ja wcale nie chcę od niego odchodzić. No bo skoro jest mi dobrze, to po co się ruszać?
- Nie chcę, ja chcę tu leżeć z tobą – wymamrotałem cichutko, przytulając się do jego ciałka jeszcze mocniej. Tak, właśnie tego mi brakowało przez te wszystkie dni. W końcu, czy istnieje coś lepszego od mojego najpiękniejszego na wiecie męża? Nie wydaje mi się, mój Miki był najlepszy i nie wiem, jak ja bym mógł bez niego żyć. No nie mógłbym, pewnie bym umarł. Zamarzłbym gdzieś tam w tym lesie już na wieki.
- Ale jak wejdziesz do takiej gorącej wody, poczujesz się lepiej – Mikleo dalej próbował mnie przekonać, gładząc mnie po poliku tą swoją gorącą dłonią.
- Ale będę musiał iść na górę. A później tutaj zejść. A ja nie mam siły – wymruczałem, wtulając nos w jego włosy. Jak one pięknie pachniały... mógłbym ten kwiatowy zapach wąchać cały czas i nigdy mi się to nie znudzi.
- Więc pójdziemy do naszej sypialni. Będzie ci tam wygodniej – moja Owieczka nie poddawała się w przekonywaniu mnie do tej kąpieli.
- Ale będę tam sam, bo ty pójdziesz tutaj na dół zajmować się dziećmi i domem, a ja będę leżał tu sam. A ja nie chce być sam – wymamrotałem, wyginając usta w podkówkę.
- Nie będziesz sam, bo nie muszę się zajmować dziećmi. Dzieci tu nie ma, są u Lailah. Nie zauważyłeś? – spytał, a ja po chwili pokręciłem głową. No faktycznie, jakoś tu tak za cicho było. Tylko czemu są u Lailah? Znaczy, pewnie je tam zabrał, by mnie spokojnie poszukać. No ale już teraz jestem, więc czemu dzieci tu nie ma?
- A kiedy wrócą? – zapytałem, patrząc na niego spod przydługiej grzywki. Muszę ją skrócić, albo jakoś inaczej czesać włosy, ale to nie teraz, teraz mam inne sprawy na głowie. I absolutnie zero siły na cokolwiek.
- Jak poczujesz się lepiej. To co, przygotuję ci tę kąpiel.
- Nie mam wyjścia, co? – zapytałem, a Mikleo tylko pokręcił głową. – To niech będzie. Ale chcę do balii z tobą.
- Oczywiście, że pójdę z tobą. Zaraz po ciebie przyjdę – odpowiedział, po czym mnie ucałował mnie w czoło i zniknął na górze.
Mimo, że Mikleo powiedział, że po mnie przyjdzie, postanowiłem sam pójść na górę. W końcu, zanim ja tam sobie powolutku dojdę, to kąpiel będzie gotowa. Po co więc tracić czas, skoro sam tam mogę pójść? Tak więc powolutku podniosłem się z kanapy, a następnie wszedłem na górę, opierając się o każdy mebel i ścianę po drodze. I w ten sposób, schodek po schodku, w końcu dotarłem do łazienki, chociaż muszę przyznać, nogi strasznie mi się trzęsły.
- Przyszedłem – powiedziałem, wchodząc do łazienki, kierując się od razu do krzesełka, koniecznie musząc na nim usiąść, bo chyba inaczej bym upadł na podłogę, a to miłe by nie było.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz