Mimo, że mój Miki mówił mi, że nic się nie stało, nie chciałem mu za bardzo ufać. Teraz nic się nie stało. A co, gdybym się do niego za mocno przytulił? I naruszyłbym to złamanie? Przecież Miki wiedział, jak ja czasem mocno potrafię do niego przytulić podczas snu, kiedy to byłem nieświadomy tego, co robię. Poza tym, dalej nie jestem pewien tego stabilizatora na jego ręce. Starałem się, by jego ręka była jak najlepiej zabezpieczona, ale co z tego, kiedy nawet to nie wiedziałem, jak to powinno wyglądać? Powinniśmy dzisiaj iść do szpitala, by Misaki obejrzała to złamanie. Wiem już, że jest w ciąży z mężem, o którym czasem zapominam, ale z tego, co pamiętałem, to jest jeszcze ten wczesny czas, więc jeżeli jest taka, jak mamusia, to na pewno pracuje, póki pozwala jej na to jej organizm. Upewni się, że wszystko jest dobrze z ręką, da mi wskazówki, jak powinienem się nim zajmować, ile to potrwa, czy poza tymi ziołami powinien przejmować coś jeszcze... Tak, dzisiaj zdecydowanie przed odebraniem dzieci musimy zajrzeć do szpitala.
– Ale to chyba będzie wymagane. Co, jeżeli kiedyś się do ciebie za mocno przytulę? Wiesz, że tak zrobić potrafię. I zmiażdżę twoją rękę. To zbyt niebezpieczne, byśmy spali razem – odparłem, dalej trzymając się swojego zdania. Nie zrobiłem mu nic wczoraj, i dzisiaj, całe szczęście, ale zawsze mogę mu zrobić coś innego dnia. – Przygotować ci zioła? Przygotuję ci zioła, bo ta ręka musi cię strasznie boleć. O, i jeszcze przyniosę ci ptysia, nie zjadłeś go wczoraj – zacząłem szybko nowy temat, nim on w ogóle zdążył mi odpowiedzieć.
Miki na pewno mówiłby mi coś w stylu, że on to lepiej się ze mną czuje, że na pewno nic mu nie zrobię, i tego typu rzeczy. Ja jednak swoje wiedziałem. I strasznie się o mojego męża martwiłem. Zresztą, on przecież spać sam nie będzie. Będę tuż obok, na tym strasznie niewygodnym fotelu. A jak dla Mikleo będzie to za mało, to mogę ten fotel bliżej łóżka przysunąć. I trzymać go przez sen za tę zdrową dłoń. Na więcej w nocy pozwolić mu nie mogłem.
Nie czekając na jego odpowiedź zszedłem na dół, właśnie by te zioła mu zaparzyć, bo ręka na pewno strasznie go boli. I skoro już byłem na dole, to jeszcze nakarmiłem nasze kociaki, trochę się z nimi bawiąc. Jak dzisiaj przyprowadzę dzieci, to znów będą miały zabawę i trochę ruchu. Strasznie tu cicho, odkąd bliźniaków tu nie ma. Jak czasem boli mnie głowa od ich krzyków, tak teraz trochę mi nawet tęskno za ich głosami.
- Już jestem. Proszę, przyniosę ci zioła. I tu jeszcze ptyś, na osłodę – powiedziałem, kładąc kubek oraz talerzyk na szafce nocnej, obok mojej Owieczki. – I jak już zjesz, i wypijesz, to wtedy możemy pójść do szpitala, do Misaki. Chcę, by sprawdziła, czy wszystko jest w porządku z tą ręką, bo ja nie wiem, czy dobrze ją unieruchomiłem. I też sprawdzi, czy nic złego się z nią nie dzieje. Powinniśmy już wczoraj tam iść, ale spałeś sobie, więc nie chciałem cię męczyć – powiedziałem, patrząc na niego z uwagą i zmartwieniem.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz