Ten typ irytował mnie coraz to bardziej i nie wiem, jakim cudem ja mu jeszcze nie przywaliłem. Pewnie nawet jakbym chciał, i zrobił jakiś taki ruch, Haru by mnie powstrzymał, bo gdybym go uderzył, mógłbym mieć kłopoty. Szef wyraźnie dał mi znać, że jeżeli zrobię coś, czego nie powinienem, zostanę... cóż, zdegradowany. A jako, że chcę doprowadzić tę sprawę do końca, to powinienem być grzeczny. Później... cóż, później się okaże. Na razie będę bardzo grzeczny.
- Zrobię to, przy najbliższej okazji – odparłem, patrząc na niego spod przymrużonych oczu. Z reguły nie lubiłem egzekucji, ale na tę jego udam się z wielką chęcią.
- Jestem pewien, że będzie bardzo rozmowna – uśmiechnął się paskudnie, świetnie bawiąc się moim kosztem.
- Oczywiście. Zwłaszcza, że mam waszą umowę. Jak miło z twojej strony, że na każdą twoją brudną spisujesz umowę. Czy trzeba kogoś zabić, czy porwać, czy sprzedać, zawsze umowa, ze wszystkimi szczegółami musi być. Z jednej strony, rozumiem takie podejście, trzeba być zabezpieczonym przy tak poważnym projekcie. Z drugiej, chowałbym dokumenty w jakimś lepszym miejscu niż w szufladzie z podwójnym dnem. I zadbał o ludzi, by byli ci bardziej lojalni – odparłem, z satysfakcją obserwując zmieniający się wyraz jego twarzy.
- Więc skoro o wszystkim wiesz, to po co ta gierka? – spytał posępnie, obserwując mnie uważnie. Swoją drogą, te jego oczy były paskudne. I ich odcień, takiego burego, lekko zgniłego brązu był paskudny, i jednocześnie jeszcze błyszczały w dziwny sposób.
- Bo się świetnie bawię. Czemu w ogóle przyjąłeś to zlecenie? To nie jest twoja działka. Zajmowałeś się głównie niszczeniem życia niewinnym dziewczynom poprzez porywanie ich i sprzedawanie, albo omamianie ich, by były twoimi prostytutkami – zacząłem spokojnie, próbując go podejść z innej strony.
- Mam swój honor, brzydzę się przelewaniem niewinnej krwi – odparł, wzruszając ramionami. No tak, bo on to przecież niewinny jest. – Ale twoja babcia dobrze płaciła. I pozwoliło mi to rozwinąć interes. I ja tylko wykonywałem swoją usługę, nie mam pojęcia, czemu miałem zabić jej syna. Może miała go dosyć? Dzieciaki potrafią być strasznie niewdzięczne.
Po jego ostatnim zdaniu już wiedziałem, że on coś wie, albo chociaż podejrzewa, ale mi nie powie. Albo po prostu sugeruje, że to ja jestem niewdzięczny. Czy jest sens, bym go bił? Nie mam pojęcia. Zobaczę, co odpowie mi babka. Jeżeli nie będzie tak samo chętna na gadanie, to wtedy tutaj wrócę, i nie będę taki miły.
- Znalazłem kilka nazwisk, o których wcześniej nie słyszałem... – zacząłem, próbując uzyskać od niego nieco bardziej oficjalne potwierdzenie tego, że z nimi pracował.
Bunta, o dziwo, był troszkę bardziej gadatliwy, potwierdzając każde nazwisko, które wymieniłem. Prawdopodobnie uznał, że już się stąd nie wydostanie, więc postanowił pociągnąć ze sobą na dno całą resztę. Albo ma jakiś inny plan, którego w tym momencie nie dostrzegam. Tak czy siak, to lepiej dla nas, nie musimy się z nim męczyć dłużej, niż to konieczne.
- Pomogę ci z raportem – zaproponowałem, kiedy Haru zaprowadził Buntę do jego celi.
- Dziękuję. Może dzięki tobie będzie tu choć trochę bardziej znośnie – mruknął, a ja doskonale wiedziałem, że wspomina o bratanku szefa.
- Ten chłopak nie jest taki zły. Po prostu za bardzo dałeś sobie wejść na głowę. A to do ciebie niepodobne – wyjaśniłem, idąc powoli na górę. Trochę irytujący jest, owszem, ale po prostu trzeba go krótko trzymać, a nie na wszystko pozwalać. Jak z dzieckiem. A sądziłem, że Haru dosyć dobrze sobie z dziećmi radzi.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz