I po co się mnie pytał, co ja chcę dostać do jedzenia, skoro finalnie i tak się mnie nie posłuchał, tylko sam zadecydował? Ja naprawdę niczego nie chciałem. Chociaż, może tak niekoniecznie niczego, bo jednak czegoś bym się napił. Czegoś słodkiego. Słodkie na pewno zabiłoby smak tych obrzydliwych ziół, które dalej czułem na języku. I czemu ja je piję, skoro mi nie pomagają? No dobrze, trochę pomagają, ale pomagają zdecydowanie za mało. Potrzebuję zdecydowanie silniejszych efektów. Muszę doprowadzić sprawę Bunty do końca. Obiecałem sobie, że pomszczę śmierć moich rodziców i spełnię tę obietnicę, choćby nie wiem co. Muszę także zająć się moją babką, czego chyba obawiałem się najbardziej. Poza tym, musimy zająć się całą resztą gnid, które współpracowały z Buntą, a tych troszkę było. Mam nadzieję, że szef w końcu nada tej sprawie większy priorytet i przydzieli do niej nieco większą liczbę strażników, bo jak ja i Haru zaczniemy przeszukiwać ich domostwa i aresztować, pójdą pogłoski i większość z nich zdąży zbiec. Tak, koniecznie musiałem wyzdrowieć, a Haru nie powinien brać wolnego ze względu na mnie. Chociaż... to chyba nie miało większego znaczenia, bo kiedy mnie nie ma, to musi zajmować się bratankiem szefa, a jemu na pewno tej sprawy nie przydzielą. To może nawet lepiej, że jest tu ze mną, a nie tam. Za bardzo sobie dał wejść na głowę młodemu i ten znów wpakowałby go w jakieś kłopoty. Powinien znaleźć idealny balans pomiędzy byciem pobłażliwym a surowym.
Zmęczony i zmarznięty skuliłem się pod kołdrą jeszcze bardziej, opierając się o poduszkę. Było mi zimno. Byłem zmęczony. I byłem paskudny. Haru mówił mi, że wygląd nie ma dla niego takiego znaczenia, ale ja mu tak średnio wierzyłem. Każdy człowiek patrzy na wygląd drugiego człowieka, w mniejszym lub większym stopniu, bardziej świadom lub mniej świadom. Ładni ludzie wzbudzają sympatię, większe zaufanie przy pierwszym spotkaniu, a jak to dobrze wykorzystają, potrafią mieć łatwiej w życiu. Nie jest to sprawiedliwe, ale życie nigdy takowe nie było.
I chyba mi gorączka wzrasta, skoro myślę o takich rzeczach.
Mimo, że było mi zimno, nie chciałem być tu sam. Znaczy się, sam to ja nie byłem, bo Koda dotrzymywał mi towarzystwa, ale to było za mało. Niechętnie się odkryłem, a następnie wstałem z łóżka, biorąc po drodze koc i to nim się okrywając. Był cieńszy, owszem, ale też opatulony nim byłem bardziej mobilny, dlatego też to właśnie na niego się zdecydowałem.
- A ty co tu robisz? – zapytał Haru, kiedy odsunąłem krzesło od stołu, trochę przy tym hałasując.
- Znudziło mi się siedzenie w łóżku, więc zdecydowałem, że posiedzę na krześle – odparłem, siadając przy stole. Nie chciałem za bardzo przyznać, że w tej sypialni będąc sam nie czułem się najlepiej. To nie było w moim stylu. Zresztą, jak tak sobie teraz o tym myślę, no to brzmiało to tandetnie. Czemu ja ostatnio taki tandetny jestem? To musi być ta choroba, no bo co innego.
- Zaraz ci zaparzę zioła – zaproponował, na co się skrzywiłem.
- Nie chcę ziół. Nie teraz, jest na to za wcześnie, dalej czuję tę poprzednią porcję i jakbym teraz się napił znów, mój żołądek by tego nie wytrzymał. I nie przesadzam, znam swój organizm. Ale czymś słodkim i ciepłym bym nie pogardził – odpowiedziałem tym swoim okropnym, zachrypiałem głosem, którego do niedawna miałem nadzieję już nigdy nie usłyszeć, no ale oczywiście znów musiało coś pójść nie po mojej myśli.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz