Przyznam, w pierwszym momencie nawet zdziwiło mnie to, co do mnie powiedział, najwidoczniej myśląc, że ja naprawdę zwracam, uwagę na to, jak w tej chwili wygląda, jest przecież chory. A więc to jasne, że wygląda i czuję się gorzej, ale to przecież nie powód, aby się wstydzić, tu nie ma się czego wstydzić. No ale przecież mój panicz nie może wyglądać nieidealnie to już w końcu. Zdążyłem zauważyć, trochę z nim już czasu będąc.
- Ależ skarbie daj spokój, przecież jesteś chory, a to jasne, że gdy ktoś jest chory. Nie będzie wyglądał tak idealnie, jak wtedy gdy jestem zdrowy. Ale szczerze. Mnie to nie przeszkadza. Kocham cię i będę kochał pod każdą postacią, bez względu na to, jak będziesz wyglądał, bo dla mnie wygląd nie ma tak wielkiego znaczenia, jak dla ciebie i twoich poprzednich partnerów, dla mnie jesteś i zawsze będzie idealny pod każdym względem czy gdy będziesz zdrowy, chory, a nawet niedołężny, zawsze będę cię kochał i zawsze dla mnie będziesz wyglądać idealnie - Przyznałem, siadając obok niego na łóżku, patrząc na niego z łagodnym uśmiechem na swojej twarzy.
- Kłamiesz - Burknął, czym troszeczkę mnie obraził, ja sobie wypraszam takie insynuacje.
- Wypraszam sobie, ja nigdy nie kłamię. Brzydzę się kłamstwem i z moich ust nigdy kłamstwa nie usłyszysz - Zapewniłem, mówiąc do niego naprawdę prosto z serca i szczerze, tak jak mówiłem do niego zawsze, i nie tylko do niego, bo do każdego innego człowieka. Zawsze mówią szczerze, jeśli coś leży mi na sercu, od razu to mówię, jeżeli coś mi się nie podoba, również to mówię. I to nigdy się nie zmieni, bo wiele rzeczy można mi zarzucić, głupotę, szaleństwo, zbytnio pochopność, ale na pewno nie kłamstwo.
- I nigdy nikogo ani razu? - Zapytał, tym samym wyłaniając się spod kołdry, przyglądając mi się uważnie.
- Nigdy nikogo, ani razu - Powtórzyłem, zapewniając go w tych słowach, mówiąc prawdę i tylko prawdę.
Daisuke nic mi nie odpowiedział, tak jakby analizował wszystkie moje słowa, no cóż, najwidoczniej nie do końca im ufa, chodź, mam nadzieję, że tylko w tej sprawie, bo jeżeli na co dzień mi nie ufa, co byłoby trochę nierozsądne, mieszkając u mnie i byłoby trochę dziwne. - Chcesz może coś zjeść? - Zapytałem, po zdecydowanie zbyt długiej ciszy chcąc ją przerwać i upewnić się, czy aby na pewno dobrze się czuję. To znaczy nie czy dobrze się czuję, bo dobrze się na pewno nie czuję, ale chciałem zapytać tylko, czy czegoś potrzebuję.
- Nie chce, nie jestem głośny - Mruknął, wciąż zakryty pod sporą warstwą kołdry, plus kocy, które dodatkowo mu dałem, aby się dogrzał.
- Wiesz, że musisz coś jeść? - Podpytałem zmartwiony tym, że nie ma ochoty nic jeść, choć z drugiej strony dobrze wiedziałem, że miał prawo nie mieć apetytu.
- Nie muszę i nie chce - Mruknął, wywołując u mnie ciche westchnięcie.
- W porządku, w takim razie przygotuję rosół, jeśli nie będziesz chciał go zjeść to, chociaż się go napijesz - Stwierdziłem, samemu decydując o tym, aby zrobić mu rosół, a tak dokładnie to nam, bo i ja chętnie go sobie zjem.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz