Byłem naprawdę zmartwione, tym co działo się z moim paniczem, najwidoczniej ta wyprawa źle na niego wpłynęła, a do tego wszystkiego jeszcze w moim domu, dla niego wcale nie było ciepło, a to oznaczało, że cóż deszcz i chłód panujący tutaj w niczym mu nie pomógł, a wręcz przeciwnie najwidoczniej wywołał u niego przeziębienie, którego ponoć nigdy w życiu nie miał.
- Może i nie byłeś, ale chyba coś cię właśnie bierze, chcesz zjeść obiad? - Dopytałem, z widocznym zmartwieniem, które malowało się na mojej twarzy.
- Tak - Burknął, brzmiąc trochę tak, jakby się na coś obraził, ale na co? Zdecydowanie nie miałem pojęcia, o co mu w tej chwili chodzi, chyba to przeziębienie naprawdę mu zaszkodziło.
- Chodź, zjemy przy stole, a później położysz się do łóżka - Poprosiłem, chwytając jego dłoń, prowadząc go do kuchni, gdzie wspólnie zjedliśmy gorący obiad, po którym zaniosłem go do łóżka. Widząc, że nie jest już w stanie nawet sam wstać z krzesła a co dopiero do niego pójść.
Zmartwiony tym faktem i to tak naprawdę szczerze zmartwione nakryłam jego ciało porządnie kołdrą, mając szczerą nadzieję, że gdy tylko się obudzi, poczuję się lepiej, bo nie chciałbym, aby się męczył, choć z drugiej strony, jeśli nigdy chory nie był, teraz może naprawdę źle to znieść.
Mój panicz po znalezieniu się w łóżku zasnął w ciągu kilku minut, nie będąc w stanie nawet odpowiedzieć mi na moje pytania. No i co ja teraz miałem z nim zrobić? W domu nie miałem żadnych ziół, które byłyby w stanie mu pomóc, a to oznaczało, że musiałem wyjść na dwór, co w ogóle mnie nie uszczęśliwiało no ale czego się nie robi dla osoby, którą się kocha, nawet jeśli jest to coś bardzo nieprzyjemnego.
- Koda pilnuj, niedługo wrócę - Zwróciłem się do pieska, wychodząc z domu na deszcz tylko po to, aby zakupić zioła, które podam mojemu paniczowi, gdy tylko się obudzi.
Zmoknięty i trochę zmarznięty po raz drugi dnia dzisiejszego wróciłem do domu z najpotrzebniejszymi rzeczami.
Od razu po powrocie do domu zajrzałem do pokoju, aby sprawdzić, jak ma się mój panicz, który wciąż jeszcze spał, zmartwione tym drobnym faktem, dotknąłem jego czoła, czując gorąco wciąż od niego bijące, niestety wyglądało na to, że, moje pierwsze przypuszczenie nie było mylne, a on naprawdę jest przeziębiony. Teraz tylko w tym wszystkim pojawia się jeden malutki problem, nie mogę zostawić go samego, gdy jest przeziębione, ale też nie dostanę wolnego w pracy. A więc co w takiej sytuacji mam zrobić? Porozmawiać z szefem, który może da mi wolę, a może nie, albo zagrozi zwolnieniem, czy też zostawić go tutaj samego, gdy może nie być w stanie nawet wstać po szklankę wody.
Zmartwiony nie za bardzo wiedziałem co dla niego zrobić, powinienem go w tej chwili obudzić? A może jednak lepiej, żeby tego nie robić, szczerze nie miałem pojęcia co teraz robić, nigdy nie opiekowałem się nikim chorym i może też dlatego nie do końca wiem co w takiej sytuacji robić. Jednak wydaje mi się, że powinienem podać mu zioła od razu, naturalnie przednio wybudzają ze snu albo nie.
Westchnąłem ciężko, postanawiając, że dam mu spokojnie spać czekając, aż sam się obudzi, na głowę kładąc mu tylko chłodny okład, który ma na celu, chociaż troszeczkę obniżyć temperaturę jego ciała.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz