Rozczulony jego słowami pochyliłam się nad nim, aby ucałować go w czoło, wychodząc z naszej sypialni, wołając do siebie psa, któremu kazałem zostać i pilnować pana, gdy ja opuściłem dom, przede wszystkim najpierw kierując się do pracy, gdzie musiałem spokojnie porozmawiać z szefem o mojej prawdopodobnie tygodniowej nieobecności, z której nie był zbyt zadowolony, ale się zgodził, doskonale wiedząc, że z byle powodu wolnego nigdy bym nie wziął. Z ulgą wymalowaną na twarzy mogłem opuścić prace, kierując się do rezydencji mojego panicza, aby porozmawiać z jego kuzynką, mając zabrać od niej najpotrzebniejsze dokumenty. O których mówił mi Daisuke, a które musiałem zanieść do szefa, aby w razie czego nikt nie był w stanie uwolnić Buntę.
Odrobina zestresowany znalazłem się w rezydencji, panicza idąc do dziewczyny, która była mocno zaskoczona. Widząc mnie, w swoim pokoju.
- Haru? A co ty tu robisz? - Podpytała, podchodząc do mnie, aby się przywitać, gdy tylko uświadomiła sobie, że tego nie uczyniła.
- Dzień dobry Suzue potrzebuję dokumentów, które przekazał ci Daisuke, muszę przekazać je w ręce szefa, aby nikt nie uwolnił Bunty za opłatą - Wytłumaczyłem, co dziewczyna zrozumiała, idąc do szafy, w której miała małą skrytkę, w której trzymała niezbite dowody na to, co wyczyniał nasz więzień a wraz z nim inni podejrzani.
- Gdzie jest Daisuke? - Zapytała, gdy tylko podała mi potrzebne dokumenty najwidoczniej zdziwiona tym, że jestem tu sam lub tym, że to nie on a ja odbieram takie dokumenty od niej.
- U mnie w domu, jest chory - Przyznałem, zgodnie z prawdą nie mając powodu, aby okłamywać właśnie ją. Ona jest inna niż babcia Daisuke, a więc nie miałem powodu, aby ją źle traktować.
- I nie chce tu przyjść? - Zapytała zaskoczona, nie rozumiejąc, dlaczego go tu nie ma.
- Nie, uważa, że tam mu będzie lepiej, z resztą tu nie chce wracać przez babcie - Wytłumaczyłem, zerkając na zegarek. - Muszę już uciekać, muszę to jeszcze zanieść do szefa - Powiedziałem, żegnając się z dziewczyną, opuszczając rezydencje mojego panicza.
Z dokumentami udałem się do szefa, przekazując mu wszystko, musząc zabezpieczyć Buntę przed uwolnieniem go przez jakiejkolwiek człowieka.
Po załatwieniu już wszystkiego mogłem wrócić do domu, aby zająć się moim paniczem, który wciąż spał, martwiąc się o niego, położyłem mu dłoń na czole, wciąż czując to okropne ciepło bijące od niego powodujące jeszcze większe zmartwienie.
- Haru - Usłyszałem, jego zaspany i bardzo zachrypiały głos.
- Jestem, już jestem - Wyszeptałem, całując go w to rozgrzane czoło.
- Zaniosłeś to? - Zapytał, otwierając swoje zmęczone oczy, które troszeczkę wyglądały na nieobecne.
- Tak, wszystko jest już zrobione, ty się niczym nie przejmuj, śpij sobie spokojnie - Poprosiłem, wychodząc na chwilę z sypialni, aby przygotować mu chłodny ręcznik, który położyłem na jego czole, gdy tylko do niego wróciłem. Wiedząc, że chociaż w taki sposób jestem w stanie zbić tę okropną gorączkę, która tak bardzo go męczy.
- Zimno mi - Wyszeptał, zwracając tym samym moją uwagę na kominek, do którego musiałem dorzucić troszeczkę drewna, aby było tu znacznie cieplej. Przynajmniej dla niego.
- Już, zaraz będzie ci cieplej - Obiecałem, robiąc to, co sobie wcześniej zaplanowałem, dorzucając ognia do kominka. - Może przygotuję ci zioła co ty na to? - Zapytałem, gdy w kominku żarzył się przyjemnie ciepły ogień.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz