wtorek, 5 grudnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Sorey zabrał Hane do kuchni i gdzie wspólnie przygotowanie lemoniadę, gdy ja z Haru nie przestaliśmy bawić się w budowanie z klocków, spędzając wspólnie przyjemnie czas na zabawie, nim Sorey wraz z naszą córeczką wrócili do nas z pięknie wyglądającą lemoniadą, na którą od razy nabrałem ochoty, to znaczy już wcześniej miałem na to ochotę tylko, teraz była ona jeszcze większa i jeszcze silniejsza niż poprzednio.
Biorąc napój do dłoni, wychłodziłem go swoim dotykiem, biorąc do ust tak pysznie chłodny napój, który naprawdę mi smakowało.
- Pyszne - Wymruczałem, rozsiadając się wygodnie na kanapie, teraz czytać się trochę tak jakbym był w niebie.
- Cieszę się - Odpowiedział mi mój mąż, podając napoje naszym maluchom, które od razu z nimi podeszły do mnie pokazując mu, co w rękach trzymają.
- Mama nam też - Poprosiły, czego w pierwszej chwili nie zrozumiałem, co im też miałem zrobić? Nie rozumiałem, a przynajmniej nie rozumiałem w pierwszej chwili, wszystko zmieniło się, gdy tylko pokazały mi moją zmrużoną szklankę.
- Ach to - Uśmiechnąłem się łagodnie, dotykając ich szklanek, które również tak jak moja stała się zmrożona. - Ty też chcesz się napić? - Dopytałem, zwracając tym samym całkowitą uwagę na swoim ukochany mężu.
- Nie owieczko, ja bardzo dziękuje - Odpowiedział mi, siadając obok mnie na kanapie, całując mnie w policzek, patrząc na nasze maluchy, które popijały zimny napój tak samo zadowoleni, jak i ja sam.
Nie mając zamiaru go do niczego zmuszać, skupiłem się na swoim napoju, ciesząc się tym przyjemnym ochłodzeniem.
Czas spędzony z rodziną był naprawdę przyjemny, nasze dzieci bawiły się klockami, gdy ja i mój mąż mogliśmy, odpoczywać na kanapie nie mając żadnych obowiązków, no przynajmniej nie było żadnego obowiązku, póki nasze dzieci nie zapragnęły pójść na dwór. Mi ten pomysł od razu się nie spodobał, nie chciałem wychodzić na dwór, gdzie było dla mnie zbyt gorąc, dlatego to właśnie mój mąż poszedł z dziećmi na dwór, gdy ja mogłem siedzieć w domu, gdzie było mi znacznie chłodniej.
- Mama, choć na dwór - Dzieci które nagle wróciły do domu, bardzo chciały, aby poszedł razem z nimi na dwór, gdy ja nie chciałem nawet nosa wyściubić poza zimny budynek.
- A muszę? - Krzywiąc się przy tym tak, jakbym zjadł lub wypił coś strasznie ostrego, a nawet może kwaśnego, nie ważne, krzywiłem się bardzo, mimo że tak naprawdę nic nie piłem ani nie jadłem.
- Tak! - Krzyknęły wspólnie dzieci, podbiegając do mnie, bardzo chcąc, abym ruszył swoje cztery litery z domu, gdzie czułem się naprawdę dobrze.
- Dzieci zostawcie mamę - Sorey który właśnie wszedł do domu, skupił uwagę dzieci, chcąc odciągnąć maluchy ode mnie.
- Ale mama - Mruknęły, chwytając moje dłonie za które ciągnęli mnie, chcąc zmusić do wstania z kanapy.
- Mama nie czuje się dziś najlepiej, dlatego musimy dać jej spokój - Rozkazał, a jego głos brzmiał bardzo surowo, aż pierwszy raz słyszę go takiego stanowczego i podoba mi się to i to bardzo.
Maluchy mimo widocznego niezadowolenia zostawiły mnie w spokoju, dając mi spokojnie odpoczywać na kanapie, gdy wraz z tatusiem znów wyszli na dwór, dając mi spokój, który tak bardzo w tej chwili potrzebowałem.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz