środa, 6 grudnia 2023

Od Haru CD Daisuke

Słodkie było to, że się martwił, bo tak właśnie brzmiał, jakby się martwił, a jeśli sir nie martwił no to, po co by pytał prawda? Nie wiem, po co ja to analizuję, przecież to nie ma sensu najmniejszego.
- Byłem w pracy i poprosiłem o wolne na tydzień, w końcu ktoś musi się tobą zająć, gdy jesteś w nie najlepszym stanie - Wytłumaczyłem, głaszcząc go po plecach, dostrzegając, że to go uspokaja i relaksuje, a to było dla mnie bardzo ważne, aby czuł się przy mnie dobrze.
- Nie powinieneś dla mnie robić sobie wolnego w pracy - Stwierdził, czym delikatnie mnie zaskoczył, czy on jest tego pewien co, mówi? Bo chyba jednak nie, na szczecie ja tu jestem i mu to umysłowe.
- A więc miałem pozwolić, abyś marzł tu sam? Bez herbaty, ziół, jedzenia i rozpalonego kominka? - Zapadałem, wymieniając mu po kolei rzeczy, bez których by został, gdybym poszedł do pracy, zostawiając go tu samego sobie.
- Jak bym musiał, to bym to zrobił - Wychrypiał, tym swoim biednym zachrypianym głosem, mój biedaczek mam nadzieję, że to jego pierwszy i ostatni raz, nie chciałbym, aby znów musiał przez to przechodzić.
- Ale nie musisz, bo jestem tu obok, no, chyba że jednak wolisz, abym poszedł do pracy, w takim wypadku pójdę - Odezwałem się troszeczkę ciekawy jego odpowiedzi.
- Nie, nie tak jest zdecydowanie lepiej - Przyznał, nakrywając się poprzednio kołdrą, wtulając w moje ciało, które zazwyczaj dobrze go grzało, ale nie tym razem, ze względu na to, że to ja byłem chłodniejszy od niego, on mógł chociaż trochę zaznać ulgi, gdy wtulał się w moje ciało.
- Dobrze - Szepnąłem, przytulając go trochę mocniej do siebie, zamykając swoje oczy, troszeczkę zmęczony sam nie wiem do końca czym, może tym, że tak wcześnie wstałem, może to pora, aby odpocząć. Mój panicz powoli zasypiał, a to oznaczało, że i ja mogłem sobie odpocząć, przynajmniej przez chwilę nim znów się obudzi, a ja znów będę musiał dać mu zioła i zrobić jakiś posiłek, co prawda podczas choroby apetyt jest zmniejszony, no ale zjeść coś musi no, a przynajmniej powinien.
Czując błogi spokoju, zasnąłem, trzymając blisko mojego panicza, który był bezpieczny, gdy ja byłem blisko, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Przebudziłem się godzinę, a może dwie później czując się już znacznie lepiej, rozleniwiony rozciągnąłem się leniwie, zerkając na mojego ukochanego panicza, który wciąż spał.
Odruchowo od razu sprawdziłem temperaturę jego ciała, kładąc dłoń na jego czole, wciąż czując bijące od niego ciepło.
Niepocieszony tym drobnym faktem wstałem z łóżka, musząc przygotować mu chłodzące okłady i dorzucić do kominka, aby upewnić się, że zbyt zimno to mu również nie będzie, na szczecie wszystko poszło sprawnie, okład założony, w kominku znalazło się dodatkowe drewno i już ogień mógł wesoło tańczyć na palącym się drewnie.
Mogąc zająć się innymi ważnymi sprawami, bo na przykład mój pies stał przy drzwiach, chcąc wyjść na dwór, a to oznaczało, że nie mogłem zostawić go samego sobie, nie chętnie zabrałem go na spacer, nie chcąc, aby narobił mi w domu lub poczuł się odrzucony z powodu choroby mojego panicza.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz