Czy ta Lemoniada mi pomogła? Oj tak, zdecydowanie mi pomogła, potrzebowałem jej jak niczego innego, trochę chłodnego napoju, który dodatkowo schłodziłem i życie od razu stawało się piękniejsze.
- Ja? Czuje się bardzo dobrze, tu w domu zdecydowanie jest mi dobrze, co prawda nie jest tu bardzo zimno, ale i tak chłodniej niż gdybym miał wyjść na dwór - Przyznałem, zadowolony, gdy przytulałem się do jego ciepłego ciała, co z jednej strony przyjemne nie było, ale z drugiej strony to mój mąż a do niego przytulać się uwielbiałem, nawet jeśli to trochę i mnie rozgrzewało.
- W takim razie może jednak zmienisz zdanie, pójdziesz nad jezioro? Tam na pewno poczujesz się lepiej - A on znów swoje, mówiłem już chyba jasno i wyraźne, że nie chce nigdzie wychodzić, tu było mi dobrze, miałem tu wszystko, czego potrzebowałem i tak normalnie bym poszedł nad jezioro, ale nie dziś, dziś straciłem ochotę na robienie czegokolwiek, co związane było z poruszaniem się, tak trochę przyległem do tej kanapy. I ochoty ruszać się z niej nie mam, mimo że szczerze powinien coś zrobić, bo tak na przykład obiad, oprócz śniadania nic dziś nie zrobiłem, a przecież to było moim obowiązkiem, aby przygotować naszym maluchom posiłek, bo jak nie ja to, kto miałby to zrobić? No tak mój mąż, ale on ma inne zadania, nie jest przecież zobowiązany do robienia tego, co jest moim obowiązkiem.
- Nie kochanie, nie chce, już ci mówiłem, z resztą muszę zaraz wstać i pójść do kuchni, aby przygotować wam.. To znaczy naszym dzieciakom obiad - Odpowiedziałem, a mimo to nie poruszyłem się z kanapy, wciąż przytulając do jego ciała.
- Ale ty wiesz, że nic robić nie musisz? - Zapytał, tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Nie? A ty wiesz, że dzieci muszą.. To znaczy, nie muszą, ale zostały nauczone przez nas jedzenia, a to oznacza, że jedzenie trzeba im zrobić? - Odpowiedziałem, jednocześnie zadając mu proste pytanie, na które zaraz zapewne mi odpowie.
- Wiem, że nie muszą, ale lubią, dlatego to ja mogę przygotować im posiłek - Stwierdził, nie mając z tym najmniejszego problemu.
- A umiesz zrobić chłodnik? - Podpytałem, przyglądając mu się z uwagą.
- Chłodnik? A co to? - Dopytał, czym uświadomił mnie w moim przekonaniu.
- Zupa podawana na zimno, najczęściej poniżej temperatury pokojowej. Myślę, że to dobry pomysł. Dlatego chodź, pomożesz wspólnie na pewno lepiej i szybciej nam to pójdzie - Zaproponowałem, świadom tego, że nie jest w stanie przygotować tego sam.
Mój mąż skrzywił się nieznacznie, gdy usłyszał moje słowa najwidoczniej niezadowolony z mojego pomysłu, ale dlaczego? Przecież zrobimy coś bez użycia ognia, co oszczędzi nam, a raczej mi męczarni a do tego wszystkiego on mi pomoże, a przecież tego chciał prawda? No, chyba że ja to źle rozumiem.
- Coś nie tak? - Podpytałem, unosząc jedną brew ku górze, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- No nie wiem, może na przykład to, że miałeś odpocząć, a nie przygotowywać obiad - Odpowiedział, z powodu czego na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- Tak, ale ty sam nie umiesz zrobić tej zupy, a więc musimy zrobić to razem - Powiedziałem, wstając z kanapy, chwytając jego dłoń. - No chodź - Poprosiłem, ciągnąc go za sobą do kuchni, aby wspólnie przygotować obiad.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz